Page 353 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 353
któremu dobre interesy nie przewróciły w głowie. Wyciągnął rękę do Szafrana
i skinął głową Esterze. – Pański dyrektor jest moim najlepszym przyjacielem
– powiedział uprzejmie i czekał aż zajmą miejsca przy biurku. – Proszę mi po-
wiedzieć tylko jedno – poklepał list, który Szafran mu podał. – Czy ten bandzior,
w sprawie którego państwo interweniują, naprawdę jest państwa kuzynem?
Proszę mnie źle nie zrozumieć. To tylko teoretyczne pytanie. Zastanawiam się,
co może wiązać uczciwego człowieka z przestępcą.
– Interweniuję w sprawie Żyda, który ma zostać wysłany z getta – odpowie-
dział spokojnie Szafran.
– O, to rozumiem – pan Biderman poruszył się w fotelu. – To nam pozwala,
przyjacielu, na obiektywną rozmowę. Nie muszę państwu opowiadać, ile musimy
wycierpieć od tego rodzaju Żydów, prawda? Proszę sobie zadać pytanie: jeśli
trzeba wybierać, kogo wysłać...
– Jak to wybierać?! – Estera aż podskoczyła na krześle.
Pan Biderman pochylił głowę w jej stronę, jakby ponownie się z nią witał. –
A jaki panienka ma związek z tą sprawą?
– Przyszła tu ze mną w tym samym celu – wyjaśnił Szafran.
Pan Biderman przybrał minę sędziego śledczego. – Czyli to pańska małżonka,
panie Szafran?
– Nie, moja była uczennica.
– W tym liście jest mowa o tym, panie Szafran, że człowiek, który ma być
wysłany, jest pańskim krewnym. Skoro ta dama przyszła w tej samej spra-
wie, a nie jest pańską żoną, można zapewne wywnioskować, że on, ten
zsyłany... Przepraszam, chciałem powiedzieć, ten, który znajduje się na li-
ście, jest jej mężem? – patrzył wyczekująco, filuternie, to na Esterę, to na
Szafrana.
– Tak, to mój mąż! – Estera posłała mu mordercze spojrzenie.
– Aha, teraz już wszystko rozumiem – położył sobie rękę na podbródku. – Pani
jest byłą uczennicą pana Szafrana, pan Szafran był długoletnim nauczycielem we
wzorowej instytucji w Helenówku, czyli jest pani byłą wychowanką Prezesa i stąd
pani interwencja u niego, bo wiadomo, że Prezes lubi swoje wychowanki. Rzecz
w tym, że niebezpiecznie jest wstawiać się u Prezesa za człowiekiem pokroju...
pani męża. – Estera już prawie eksplodowała, kiedy poczuła ucisk nogi Szafra-
na na swojej. Zacisnęła wargi. Pan Biderman przez chwilę milczał, czekając, aż
jego słowa uzyskają pożądany efekt, przy czym jego drwiące, bystre spojrzenie
wędrowało po twarzach gości. Potem splótł ręce i oparł łokcie na biurku. – Ale
mąż to mąż – potrząsnął głową w stronę Szafrana. – Jaki by nie był, obowiązkiem
żony jest być mu wierną. I to potwierdza moją tezę, panie Szafran, że więzy krwi
są kwestią drugorzędną. Bo jak wiadomo, mąż i żona rzadko są spokrewnieni.
A wracając do naszej sprawy, rozumiem panią, droga pani, bardzo dobrze – kiwnął
głową w stronę Estery. – Ale ja... chociaż akurat należę do nielicznych, których
Prezes dopuszcza dziś do siebie... 351