Page 352 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 352
dostać do Prezesa! – oznajmiła, nie czekając aż sen na dobre zejdzie mu z oczu.
– Panie profesorze, muszę jeszcze dzisiaj go zobaczyć!
Pocierał sobie twarz, aż zupełnie się obudził. – To nie takie proste, jak ci się
wydaje. Mówią, że jest zajęty sporządzaniem listy i nikogo do siebie nie dopuszcza.
– Więc musi pan ze mną pójść – nalegała – Chodzi właśnie o listę!
Spojrzał na nią badawczo: – Mówią, że pójdą tylko „mocni”. Podziemie prze-
13
stępcze, złodzieje .
O, jak go nienawidziła, tego cichego, szlachetnego nauczyciela Szafrana!
Jak wszystko w niej się wyrywało, by go złapać, potrząsnąć nim i zburzyć ten
jego spokój. Złapała go za rękę: – Nie ruszę się stąd, profesorze, dopóki pan ze
mną nie pójdzie!
Wszedł do środka, by się ubrać. Niebawem oboje spieszyli już po ulicach wraz
z robotnikami, których strumień płynął w kierunku poszczególnych resortów. Po
drodze Szafran coś do niej mówił, próbował nawiązać rozmowę. Nic jej to nie ob-
chodziło i mechanicznie potakiwała ruchami głowy, z trudem opanowując gniew
na niego, że idzie tak wolno. Na podwórzu sierocińca gimnastykowało się kilkaset
dzieci. Nauczyciel gwizdkiem kierował ćwiczeniami. Estera miała wrażenie, że
gwizdek jest śrubą wwiercającą jej się w mózg. – Dobrze, że przestało padać –
Szafran uśmiechnął się na widok podwórza pełnego dzieci. Poprosił, żeby weszła
z nim. Ugryzła się w język, żeby nie krzyczeć z niecierpliwości i czekała na niego
na zewnątrz. Dźwięk gwizdka nadal ją denerwował. Była wściekła na nauczyciela
Szafrana. Zbyt długo go nie było. Napięcie dusiło ją w gardle.
W końcu wyszedł i wziął ją pod rękę. – Mój dyrektor mówi, że dzisiaj nie
można dostać się do Prezesa. Pojutrze będzie łatwiej.
Wytrzeszczyła oczy: – Pojutrze będzie już po wszystkim?
– Tak. Chodź. Dyrektor dał mi list do Bidermana z aprowizacji. Powiedziałem
mu, że jeden z moich krewnych jest w niebezpieczeństwie. – Kroczył obok niej,
z pozoru ciągle spokojny i opanowany, ale jego spojrzenie było już poważne,
strapione. – Musisz mi powiedzieć, o kogo chodzi, w razie jakby ktoś pytał.
– O Walentina.
Więcej pytań już jej nie zadawał. Szedł coraz szybciej. Mimo to ciągle biegła
na przedzie, niecierpliwa. Na podwórzu budynku aprowizacji oprószeni na biało
muskularni tragarze wyładowywali worki z mąką. Szafran pokazał list polecający
i policjant zaprowadził ich do gabinetu Bidermana.
Biderman, Żyd w średnim wieku, był gładko ogolony i czysto ubrany. Robił wra-
żenie statecznego kupca, który dobrze zna życie i wie, jak się obrócić, człowieka,
13 Pierwsze listy przygotowane przez Rumkowskiego do wywózek poza getto zawierały przede wszyst-
kim nazwiska osób, które przebywały w więzieniu, „wyrokowców” – osoby skazane przez Sąd
Przełożonego Starszeństwa Żydów i administracyjnymi wyrokami Rumkowskiego oraz ich rodzi-
ny. W ten sposób Prezes chciał się pozbyć tzw. elementu niepożądanego, w tym przede wszystkim
350 – jak podkreślał – złodziei, recydywistów i wichrzycieli porządku publicznego.