Page 34 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 34

Teraz Samuel rozchylił nozdrza i głęboko wchłaniał w siebie niebo. Wraz z nim
               również czerń ziemi stała się jaśniejsza i bardziej wyrazista.
                  Pan Adam, którego coś uwierało w gardle, utkwił w Samuelu przerażone
               spojrzenie. Nie mógł pojąć jego spokoju, ledwie dostrzegalnego uśmiechu, ja-
               snego blasku igrającego na jego pogodnym czole, jakby skupiło się na nim całe
               światło tego łagodnego dnia. Pan Adam poczuł się jeszcze bardziej przygnębiony,
               a także podniecony nagłym pragnieniem, aby zniszczyć dobry nastrój przyjaciela.
                                                      27
                  − Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją…!  – jęknął filozoficznie. – Samuel
               nie słyszał go. Adam oblizał wyschnięte wargi i zawołał głośniej: − Cukerman,
               kto wie, jak drogie będą tam cygara!
                  Samuel spojrzał na niego.
                  − O ile w ogóle je dostaniesz.
                  − Co masz na myśli, mówiąc „o ile w ogóle je dostaniesz”? – pan Adam zadrżał
               całym odsłoniętym, zgrzanym ciałem. – Nie mogę żyć bez cygar!
                  − Będziesz musiał się przyzwyczaić do wielu rzeczy, do tego również. Nie bój
               się. Człowiek łatwo się przyzwyczaja, jak nie ma innej rady.
                  − Mam radę! Mam pieniądze!
                  Oczy Samuela zalśniły żartobliwie, nieco drwiąco. − A więc masz pieniądze?
               To zacznij oszczędzać na ważniejsze rzeczy. Nadchodzą ciężkie czasy dla ciebie,
               Adamie.
                  − A dla ciebie, Samuelu?
                  − Dla mnie też.
                  W gardle pana Adama ciągle coś tkwiło. Nie, nie potrzebował teraz wojny
               z Samuelem. Nie po to dzisiaj rano przeprosił swojego gospodarza po konflikcie
               trwającym kilka tygodni. Potrzebował od niego pociechy. Choćby odrobiny wsparcia.
               Pan Adam powściągnął rozgoryczenie i przysunął się do Samuela. − Słuchaj −
               wysapał, a Samuel poczuł na policzku gorący oddech przyjaciela. − Powinieneś
               wiedzieć, że ja umrę w getcie.
                  Samuel uniósł brwi. Błazeński płomyk w jego oczach wystrzelił ostrymi iskrami
               na rozpaloną twarz Adama: − Czy to rzecz pewna?
                  − Nie śmiej się ze mnie. Lepiej posłuchaj, co do ciebie mówię: jak długo by
               mi przyszło jeszcze żyć, chcę mieć dla siebie odrobinę jedzenia i moje cygara.
               To wszystko, czego pragnę.
                  − To żaden grzech.
                  − Nie przerywaj mi. Mówię poważnie. Chcę ci coś powiedzieć, o czym nikt
               na świecie nie wie. Chcę, abyś ty o tym wiedział. Jesteś moim jedynym przyja-
               cielem. Jeśli coś się ze mną stanie… Jeśli zachoruję. W mieście ukryłem trochę
               pieniędzy, zamurowałem, dokładnie… jak ty. – Kilka razy przełknął ślinę, jakby



               27   Taki napis widnieje nad bramą piekła opisanego przez Dantego w Boskiej komedii (I, 3, 9, przeł.
         32       Edward Porębowicz).
   29   30   31   32   33   34   35   36   37   38   39