Page 294 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 294

krążyła wokół wieży kościoła. „Ha-ha-ha-kra-kra-kra” – śmiały się. To śmiała się
               czarna przestroga w ich skrzydłach.
                  Na moście zabrakło mu tchu. Sapiąc, piął się w górę, opierając ciężar ciała na
               ręce wspartej o poręcz. Błyszczące buty ważyły tonę. Wydawało mu się, że cały
               jego ciężar kumuluje się w nich i ściąga go w dół – ku hańbie i upadkowi. Żarzyła
               się w nim dojmująca tęsknota do sekretnych lampek w piwnicy. Ciągnęło go do
               radia – był to rodzaj pragnienia żywionego przez więźnia, który pożąda swojej
               ukochanej. Wyobrażał sobie siebie leżącego przy radiu w ciemnej piwnicy, brudnej
               i zimnej – gdzie czuł się niesiony w górę na nutach, na dźwiękach informacji, na
               oddechu odległego, otwartego świata. Tam, w dole, wiedział kim jest. Tam czuł
               „siebie”. Tam był silny jak uzbrojony żołnierz na froncie zachodnim, jak miotacz
               granatów na froncie wschodnim, lotnik, komendant eskadry lotniczej, dowódca
               czołgu, strateg, żołnierz walczący bagnetem. Tam, na dole, miał swoją godność.
               Tam był syjonistą i Żydem. Tam, w ciemności piwnicy, wiedział, co jest światłem,
               radością i dobrem. Tam czuł smak braterstwa łączącego ludzi, nie zaś – szczury.
                  Poczuł, że ktoś chwyta go za ramię: – Dokąd pan tak biegnie, panie Cu-
               kerman? – Zatrzymał się otumaniony. Zajęło mu chwilę, nim rozpoznał twarz
               kierownika drukarni. Człowiek ten był zupełnie odmieniony. Samuel chciał się
               od niego uwolnić jakimś pospiesznym słowem, ale ręka trzymająca jego ramię
               nie puszczała: – Przysiągłbym, że biegnie pan do Prezesa!
                  – Tak – wysapał Samuel – ta banda nie chce się uciszyć.
                  Mężczyzna pokiwał głową lekceważąco. – Głupcze, niech pan zadzwoni po
               policję. Niech pan zadzwoni, a dostanie pan jeszcze jeden talon i pieniądze od
               starego. Niech pan się uczy na moich błędach, panie Cukerman. Niech pan
               działa szybko, a zaraz będzie po strajku. Tak jak było ze mną. Ja już skończyłem
               strajkowanie, już po mnie… – Samuel spojrzał na niego. – Policja przybyła i nie
               musiałem do niczego przykładać ręki. Strajk okupacyjny w getcie? Resortów
               Mordechaja Chaimka nie okupuje się! Chłopcy z opaskami  w jednym momencie
                                                               4
               wyprowadzili moich drukarzy. Wylecieli jak drzazgi… A ja z nimi. No, bo jak taki
               nieudacznik jak ja może być kierownikiem? Ale nie ma tego złego. Jutro idę do
               resortu. Widział pan nowe racje? O sto gramów mięsa mniej. Niech pan uważa,
               panie Cukerman, aby nie spadł pan tak nisko jak ja! Niech pan nie wzywa zwykłej
               policji, lepiej niech pan wezwie Überfallkommando!  – zbliżył wykrzywioną twarz
                                                         5
               ku Samuelowi: – Panie Cukerman, może pan mi wyświadczyć drobną przysługę?



               4    Chodzi prawdopodobnie o członków Służby Porządkowej (Ordnungsdienst), którzy nosili charak-
                  terystyczne żółto-białe opaski z niebieską gwiazdą Dawida.
               5    Überfallkommando – specjalna grupa szturmowa utworzona przez Rumkowskiego w policji z tzw.
                  ludzi mocnych: furmanów, rzeźników i rybiarzy, czyli handlarzy ryb (od żydowskich nazw ich zawo-
                  dów: furman, flajszer, fiszer, grupa ta określana była nazwą „trzy f”), a także z ludzi związanych
         292      z półświatkiem, których Prezes chciał mieć po swojej stronie.
   289   290   291   292   293   294   295   296   297   298   299