Page 225 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 225
nich uściskach. Na ogrodzonym miejscu zbiórki wyjących, miauczących zwie-
rząt, stały grupki przyglądających się ludzi, którzy nie czuli, że deszcz mo-
czy ich do cna (padało tego dnia, jakby jesień wypłakiwała smutek zwierząt
skarżących się bez łez oraz ludzi, którzy wstydzili się użalać nad losem pu-
pili). Na widok tego wszystkiego pan Adam skierował się z powrotem do
domu. Przypadł do Suni i począł mówić do niej to, czego nigdy nie wyraził na
głos z obawy, że człowiek tak przemawiający do zwierzęcia byłby komicznie
żałosny.
Tak zaczęło się piekło z psem. W pierwszych dniach cierpiała tylko Jadwiga.
Pozostali domownicy, których to nieszczęście bezpośrednio nie dotykało, wie-
dzieli, że Sunia będzie musiała pójść, nikomu jednak nie przyszło do głowy, że
minął już ostateczny termin.
Jadwiga zawsze żywiła wobec Suni dziwne uczucie, rodzaj zazdrości, jakby
zwierzę ukradło jej coś, co należało do niej. Rywalizacja z suką nigdy nie po-
zwalała jej w pełni poczuć własnej wartości. Ale teraz Sunia nie wychodziła
z sypialni i strach przed jej utratą sprawił, że Adam stał się wobec niej jeszcze
czulszy i zapominał, że na świecie jest jeszcze Jadwiga. Poczuła więc do psa
taką nienawiść, że nie mogła już na niego patrzeć. Irytowały ją słowa Adama,
jego cackanie się z psem, karmienie i głaskanie. Wyśmiewała męża, jak miała
w zwyczaju, słodkim, przymilnym głosem, kpiła i przedrzeźniała jego zacho-
wanie. Jadwiga nie potrafiła przespać nocy. Nieszczęśliwy, zamknięty
pies, który przestał wyć, jakby przeczuwał, że w ten sposób może sprow-
adzić na siebie nieszczęście, począł cicho, piskliwie płakać, co trwało całe
noce i nie dawało spokoju. Przestawał wtedy, gdy Adam wstawał, żeby go
pogłaskać. Zaspana Jadwiga wyganiała męża z łóżka, żeby uciszył kun-
dla. Adam rozpościerał kołdrę na podłodze i pół nocy spał przy boku
suki.
Poza tym w pokoju czuło się zapach, którego Jadwiga nigdy nie była w stanie
znieść. Duszny, przykry odór niepozwalający oddychać (Adam za żadne skarby
nie pozwalał otworzyć okna, żeby nikt nie usłyszał płaczu psa). W końcu Jadwi-
ga przycisnęła męża i zmusiła, by przeniósł jej łóżko do pokoju Mietka. Pokora
Adama i gotowość spełniania wszelkich jej życzeń sprawiły Jadwidze odrobinę
przyjemności. Pierwszy raz w życiu dyrygowała nim. Ale tę odrobinę psuła gorzka
myśl, że wszystko to robi dla suki.
Pierwszą, która zorientowała się, że coś się dzieje u Rozenbergów, była
oczywiście kucharka Rejzl. Wkrótce wiedziała wszystko i natychmiast zapo-
mniała o lojalności wobec nowych gospodarzy. Zwyczajnie, w przelocie, zatrzymała
w kuchni Matyldę: – Co paniusia powie na tego kundla, którego pan Rozenberg
nie oddał? – Matylda nie od razu zrozumiała, więc kobieta zadała sobie trud
wyjaśnienia: – W getcie nie ma już żadnych psów. To nas może drogo kosztować.
Co paniusia myśli, szwab będzie dociekał, do kogo należy pies? – Mówiąc to,
Rejzl wiedziała, że mleko się rozlało. Więcej nie musiała nic mówić. Jej zażyłość 223