Page 224 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 224

Adam czuł się głęboko dotknięty, że w ten sposób przyjęto jego wyznanie.
               Znów ukrył zranione serce w pancerzu goryczy: – Ten stary przez ciebie przema-
               wia – syknął.
                  – Bo stary ma rację. Bo wie co mówi!
                  – Tak, tak, Samuelu. Zostałeś jego posługaczem. Nie czujesz nawet, co
               z tobą zrobił.
                  – Mądrzej byś uczynił, gdybyś padł mu do stóp, prosząc, aby i z ciebie zrobił
               posługacza.
                  Adam uśmiechał się gorzko i dumnie: – Nie dożyje tego, żebrak.
                  Samuel opuszczał pokój. Po chwili Adam słyszał, jak żartuje i śmieje się
               z nowymi przyjaciółmi, którzy codziennie przychodzili wieczorami go odwiedzić.
               Ucisk w sercu Adama stawał się jeszcze bardziej dojmujący i nie było już dokąd
               z nim uciec, tylko do Suni – wiernej, rozumiejącej, najmądrzejszej ze wszystkich
               bożych stworzeń. Przywoływał ją do siebie, obejmował obiema rękami jej kark,
               wtulał twarz i zamykał oczy. Czuł, jak wilgotny język zlizuje niepokój, gładzi strach,
               usypia. Gdy ponownie otwierał oczy i napotykał jej wzrok, spoglądał pytająco
               w jej źrenice i szukał w nich odpowiedzi. Był pewien, że jest jedyną, która zna
               sens tego wszystkiego. Zawierzał jej mądrości jak ślepiec. Dopóki ją miał, był
               pewien, że nie upadnie. Gdyby nie ona, czekałoby go najgorsze.



                                                 *


                                                                          2
                  Aż przyszedł rozkaz oddania psów i wszystkich zwierząt domowych .
                  Pan Adam wpadł w stan, który porównać można jedynie z gorączkowym
               koszmarem. Przestał jeść, nie spał. Nie wydzielał już sobie dziennych racji
               cygar, ale palił jedno za drugim przez cały długi dzień. Jedynym ratunkiem był
               syn Mietek, policjant, przed którym pan Adam nie wstydził się płakać, całować
               i błagać – by uratował Sunię. Zdezorientowany Mietek, który na swój sposób
               kochał psa, usiłował wstawić się za nim. Nic to jednak nie dało. Panu Adamowi
               przyszło nawet do głowy, aby biec i prosić Rumkowskiego, wręcz iść na Bałucki
               Rynek i paść samemu Herr Biebowowi do stóp. Ale Mietek go powstrzymał. To
               byłby pewny koniec Suni.
                  Postanowili ukryć psa. Gdy nadszedł ostateczny termin, Adam zamknął sukę
               w swojej sypialni i wybiegł na ulicę zobaczyć, co się dzieje. Dzieci i dorośli szli
               z naprzeciwka ze zwierzętami na rękach. Widział podwójne pary oczu – ludzi
               i zwierząt, ból rozstania, który skłaniał do siebie głowy, splatał członki w ostat-



               2    Wszystkie nakazy i rozkazy władz niemieckich były ogłaszane mieszkańcom getta poprzez obwiesz-
         222      czenia podpisane przez Rumkowskiego, najczęściej w języku polskim, jidysz i niemieckim.
   219   220   221   222   223   224   225   226   227   228   229