Page 220 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 220
spotykano się przy łazience, odczekując na swoją kolej według ustalonego
porządku. Wymieniano przy okazji kilka mniej lub bardziej grzecznych słów
i każdy szedł w swoją stronę.
W kuchni godziny były dzielone. (Kłótnie pomiędzy Matyldą a Rejzlą ustały
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.) Każda rodzina miała swoją część
szafy kuchennej, własne talerze i zastawę. Prowiant trzymano we własnym
pokoju. Jedynym miejscem, które na początku miało charakter wspólny, był
balkon. Jednak wraz z nadejściem jesieni drzwi balkonowe zostały zamknięte i ta
odrobina bliskości pomiędzy sąsiadami także znikła. Oczywiście spędzali oni ze
sobą czasem chwilę przy szklance herbaty, kawałku babki, jednakże nie mogło
się już obyć bez zaproszeń. Przypominało to przedwojenne „pójście w gości”.
Nawet kobiety, Jadwiga i Matylda, nie miały wspólnych spraw. Jadwiga znalazła
sobie nowe środowisko bardziej pasujące do jej natury: żony dwóch wielkich
szmuglerów, którzy nawet teraz, gdy getto zostało zamknięte, podróżowali wciąż
pomiędzy Łodzią a Warszawą. Z nowymi przyjaciółkami i ich kumami Jadwiga
mogła zagrać porządną partię pokera (w popularnej piosence śpiewało się
1
o takich: „W ogrodzie sami, grają kartami” ), pożartować i pośmiać się do woli,
pogadać, wysłuchać plotek o każdym, kto coś znaczył w getcie. Znalazł się tu też
nieraz kieliszeczek prawdziwej wódki. Na cóż jej więc było szukać towarzystwa
Matyldy, spiętej, otyłej, kopciuchowatej kury domowej o pokaleczonych rękach
i zdartych paznokciach? Jadwidze przyszło nawet na myśl, że kiedyś sama może
spaść do poziomu Matyldy. Nie miała pojęcia, co się dzieje z jej mężem. Jego
nagłą rozmowność i przystępność postrzegała jako dowód rozbudzonej miłości
do niej. W pozostałych kwestiach polegała na nim jak zwykle. Wydawało się jej
niemożliwe, by Adam nie miał pieniędzy.
Jedyną osobą, która rozeznawała się w kolejach losu, była kucharka Rejzl.
Dobrze widziała, że Adam przestał rozdawać karty i dostrzegała, że na znaczeniu
zyskuje Samuel. Nie trzeba było jej niczego tłumaczyć. Adam wciąż jeszcze mógł
żyć w dostatku, zwłaszcza że syn policjant nie wracał do domu z pustymi rękami.
Ona jednak widziała wszystko w dalszej perspektywie. Chciała zachować pracę
do końca wojny. Dlatego też jej kłótnie z Matyldą ustały, a kucharka zaczęła iść
jej na rękę: oddawała jej niewielkie przysługi, a nawet od czasu do czasu, jakoby
przez pomyłkę, zwracała się do niej – paniusiu.
W ogóle orientowała się dobrze, jaka jest jej aktualna sytuacja. Dumna ze
swojej ważnej roli, podobnie jak jej panie nie utrzymywała kontaktów z kobietami
z podwórka. Samą siebie zaliczała do „wyższych sfer”, jak i one mijała ludzi na
dole z zadartym nosem.
Zawsze była czysta, dbała o siebie i o otoczenie. Jednak nigdy nie miała
w zwyczaju się stroić. Przed wojną nieustannie zajmowała się w kuchni obfitymi
218 1 Men zict in gortn, men szpilt in kortn (jid.). Nie udało się odnaleźć tekstu i autorów tej piosenki.