Page 180 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 180

intencja. Cukierki mi się podobają. Kiedyś, przed wojną, sprzedawałem lody.
               Pokrewna branża. Zapyta pan, co to za branża? Jak mam to wyrazić? Dzieci
               uwielbiają lizać lody. Zawsze chętnie patrzyłem, jak ich buzie rozjaśniały się, jak
               oczka błyszczały z przyjemności. To doprawdy frajda dla ciała, lecz dla dzieci
               każda tego rodzaju przyjemność jest jednocześnie radością dla duszyczki. A my,
               Żydzi, tu w getcie, przypominamy zbite dzieci. Cukierek w ustach smakuje na
               podniebieniu i jest przyjemny dla duszy. Rozumie mnie pan? Trzeba ludziom
               nieść pociechę. Pociechą pomaga się bliźniemu i samemu sobie. Pociechę
               należy oferować sobie nawzajem.
                  – A On, Jego Umiłowane Imię, czemu nie przyjdzie nas pocieszyć? – zapytał
               Bunim już żartobliwie.
                  Żyd podniósł bródkę: – Czego pan chce, żeby ubrał się jak człowiek, chodził po
               getcie i poklepywał każdego po plecach – trzymaj się Jojne, trzymaj się Isrulik? On
               ma swoje własne sposoby. Przychodzi do nas przez nas samych. W dobru, które
               czynimy bliźniemu, tkwi On sam. – Człowieczek zajął się sznurkiem przy skrzyn-
               ce. Poluzował go i zdjął skrzynkę z szyi. – Uff – odetchnął – na dziś wystarczy…
                  Skinął ręką do Bunima i zaczął przepychać się przez rozgorączkowany, poiry-
               towany tłum. Po chwili zniknął mu z oczu. Bunim stał bez ruchu. Powietrze wokół
               miejsca, gdzie przed chwilą rozmawiali, było gęste, wypełnione powiedzianym
               i niedopowiedzianym. Tęsknota za kawałkiem ołówka znów zaczęła go męczyć.
               Poruszone zostało w nim to, co ukryte, czego – jak sądził – już nie posiada.
                  Poczuł, że jest popychany ze wszystkich stron. Ulica, i tak zatłoczona, zrobiła
               się jeszcze ciaśniejsza. Ze wszystkich okolicznych uliczek napływali ludzie. Bunim
               zauważył, że tłum zmierza do bram nieopodal jego podwórza przy Lutomierskiej.
                  – Żądamy pracy i chleba! – wykrzyknął ktoś z maszerujących całkiem blisko.
               Odpowiedziało mu echo dobiegające ze wszystkich stron.
                  Bunim nie wiedział, czy sam ruszył z miejsca, czy to tłum go poniósł. Pozwolił
               się pchać ku bramie swojego podwórka, do kawałka płotu, rozebranego, a przez
               to umożliwiającego przejście na obszerne sąsiednie podwórze, gdzie znajdowała
               się siedziba dopiero co założonego oddziału straży pożarnej .
                                                                 9
                  Tłum kołysał się i falował jak ruchome morze. Ludzie stali nawet na wozach
               strażackich.
                  Nie była to pierwsza głodowa demonstracja, tłum sprawnie wykrzykiwał hasła
               i unosił pięści . Tym razem też był to protest częściowo zorganizowany przez
                           10
               partie robotnicze, więc można było zauważyć osobne zdyscyplinowane grupy,


               9    Biura gettowej straży ogniowej znajdowały się przy ul. Lutomierskiej 13, a na tyłach budynku był
                  tzw. plac strażacki, na którym przemawiał Rumkowski.
               10   Głodowe demonstracje przeciwko Rumkowskiemu rozpoczęły się latem 1940 r. Domagano się
                  chleba i pracy. We wrześniu kilkakrotnie interweniowała policja niemiecka. Były ofiary śmiertelne
         178      i ranni.
   175   176   177   178   179   180   181   182   183   184   185