Page 141 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 141

ściami człowieka i tym, jak staje nagi, aby się zmierzyć z losem. I tu może będzie
                  nam łatwiej to zrozumieć. Ponieważ tu, w getcie, moje dzieci, człowiek ostatecz-
                  nie skonfrontuje się z najważniejszymi namiętnościami: miłością, nienawiścią,
                  głodem, pragnieniem życia. Tutaj człowiek obnaży się i pokaże swoją duszę
                  taką, jaka jest, bez ozdób… I tutaj stanie naprzeciw sił, które chcą go zniszczyć
                                                                    12
                  i nad którymi nie ma żadnej władzy, stanie naprzeciw Mojr  – majestatyczny
                  a zarazem mały, heroiczny a jednocześnie słaby…
                     – Tak, i tutaj również pojawi się deus ex machina! – sarkastycznie wy-
                  krzyknęła ze swojej ławki jakaś dziewczyna, przerywając nauczycielce potoczystą
                  przemowę. – Niemiec! On rozwiąże nasze problemy z losem!
                     Panna Diamant zastygła z otwartymi ustami, przerażona jak ptak, który nie-
                  spodziewanie zobaczył swojego wroga. Ale zaraz przyszła do siebie i energicznie
                  potrząsnęła głową:
                     – Zostawmy Niemca, dzieci. On nie ma nic wspólnego z naszym przedmiotem.
                  – Zastanowiła się chwilę: – A wiecie, dlaczego? Bo nie ma nic do powiedzenia
                  o naszym życiu wewnętrznym.
                     – To nieprawda! – krzyknęła Róża, mocno zbudowana, wysoka dziewczyna
                  o okrągłej twarzy i spokojnych, jasnych oczach, nadająca ton klasie. – Proszę
                  wziąć pod uwagę na przykład mnie, panno Diamant. Rodzice zabrani w czasie
                  obławy… Sądzi pani, że to nie ma nic wspólnego z życiem wewnętrznym?
                     Panna Diamant spuściła oczy i powiedziała prosząco: – Uczmy się, dzieci.
                     Powierzchowność panny Diamant niewiele się zmieniła od wielu lat. Liliowa
                  suknia, podobna do greckiej tuniki, wisiała luźno na jej drobnym ciele. Szeroki
                  szal koloru lila był zarzucony wokół szyi jak kiedyś. Siwe, rzadkie włosy, cienkie jak
                  puch, były luźno spięte nad karkiem drobnymi, czarnymi szpilkami. Jej niewinne,
                  szarobłękitne oczy mrugały, często łzawiąc.
                     Ze wszystkich greckich tragedii wybrała na rozpoczęcie kursu Prometeusza
                  skowanego Ajschylosa.
                     Wzięła książkę i wyciągnęła drugą rękę, celując palcem wskazującym w klasę,
                  jakby była dyrygentem, który sposobi się do rozpoczęcia koncertu i przywołuje
                  palcem każdą dziewczynę z osobna, aby się przysłuchiwała z uwagą – po czym
                  zaczęła lekturę.
                     Sama wielokrotnie przerywała sobie czytanie, komentując, stawiając py-
                  tania, porównując, cytując. Mówiła dużo, uśmiechając się, mrucząc z radości,
                  wypowiadając słowa z nieopisaną przyjemnością. Mogło się wydawać, że zupełnie
                  zapomniała o niedawnej uwadze Róży. Lecz jej roziskrzone oczy były skierowane
                  właśnie na nią, na tę uczennicę, która postawiła niepokojące pytanie. Panna
                  Diamant spieszyła się. Miała tyle do powiedzenia i obawiała się, że lekcja upłynie,
                  a ona nie zdoła zrealizować swojego planu.



                  12    Mojry – greckie boginie losu; przeznaczenie, los, fatum.       139
   136   137   138   139   140   141   142   143   144   145   146