Page 145 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 145

– Spojrzała ukradkiem na Bellę: – Wciąż cię przeraża to słowo?
                     Bella broniła się: – Nie słowo. Cała sprawa.
                     – Pewnie tęsknisz za życiem sprzed wojny.
                     – A ty nie?
                     – Nie, ja nie! Ciebie nigdy nie obchodziła bieda innych, co? – Rachela popa-
                  trzyła na nią już mniej przyjaźnie.
                     – Gdy czytałam o tym, to bolało mnie, ale nie miało związku z moim życiem.
                     – I dziś dalej nie ma?
                     – Wciąż jeszcze czuję, że tłum na podwórku należy do innego świata i… to
                  nie jest tylko obcość fizyczna.
                     – Co myślisz o socjalizmie?
                     Bella bezradnie rozłożyła ręce: – Wcale nie myślę.
                     – A o czym myślisz?
                     – O sobie – Bella uśmiechnęła się przepraszająco. – Tak, czasami myślę
                  o Palestynie. Byłoby dobrze, gdybyśmy mieli kraj, w którym bylibyśmy wolni od
                  nienawiści. Często wyobrażam sobie żydowskie miasta i wsie… Ulice nazwane
                  imionami żydowskich bohaterów…
                     – Brawo! – zawołała Rachela nieco ironicznie. – To pierwszy krok. Pierwsze
                  uczucie wspólnoty z ogółem. Wiążę z tobą wielkie nadzieje, Bello! – spoważniała. –
                  Niedługo zrobisz kolejny krok w kierunku poszerzenia horyzontów, dążeń proroka
                  Jeszaji … Widzisz, – entuzjastycznie ścisnęła Bellę za ramię. – Tutaj, w getcie,
                       13
                  możemy sobie pozwolić na to, by dążyć do tego, co najwyższe, największe… do
                  szczęścia całego świata. Dlatego nie wystarczy być syjonistką. Jeśli już marzyć,
                  to marzyć tak, aby mieć z tych marzeń jakąś korzyść.
                     Na drodze wiodącej do hachszary zobaczyły grupę młodych ludzi, którzy
                  biegnąc w ich kierunku, wzbijali tumany kurzu.
                     – Dziunia! – wykrzyknęła Bella, wskazując nadchodzącą dziewczynę z bu-
                  kietem kwiatów akacji w ramionach.
                     Dziunia zbliżyła się do nich, dysząc podekscytowana: – Mam ci coś do
                  powiedzenia, Bello! – złapała kilka oddechów, po czym wystrzeliła: – Przyjęto
                  nas do hachszary! Wszystkich! – Bella otworzyła usta ze zdumienia. Dziunia
                  podbiegła do niej: – Belluchna, papa nam pozwoli. Jestem pewna. Jeśli chcesz,
                  też możesz się zapisać, i ty, Rachelo, także. Belluchna – przyciągnęła siostrę do
                  siebie – tam nie ma getta. Tam jest Erec Isroel! Chodź, wrócę z tobą. Chodźmy
                  wszystkie! Zapiszesz się!
                     Chłopiec, który szedł z Dziunią, zdjął jej dłonie z ramion Belli: – Czego chcesz
                  od niej? Do takich rzeczy trzeba dojść samemu, w przeciwnym razie to nie ma
                  żadnego sensu.




                  13    Jeszaja, Izajasz – jeden z największych proroków Starego Testamentu.  143
   140   141   142   143   144   145   146   147   148   149   150