Page 102 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 102

się od zapadniętych policzków ku brodzie. Dotknął jej barku, jakby ją popychał
               i dodawał odwagi: – No, idź, idź…
                  Ruszyła w kierunku znanego wejścia. Nogi plątały się jej, uginały w kolanach.
               Chciała wbiec po schodach, ale buty wciąż o coś zaczepiały. Obiema rękami
               chwyciła się poręczy, aby nie upaść. Szła mrocznym korytarzem, minęła ciemną
               komodę stojącą na górze i uderzyła w nią. Ktoś otworzył drzwi i po chwili znalazła
               się w ramionach ciotki Rywki. Wokół stały zaskoczone, trące oczy kuzynki.
                  Posadzono ją na jednym z dużych łóżek. Obok niej siedziała ciotka Rywka,
               postarzała, pobladła, ale na jej zapadłej twarzy igrało dawne, łagodne światło.
               Z oczu ciotki płynęły strugi łez, spijane przez wciąż uśmiechnięte wargi. Wokół
               na łóżku leżały kuzynki, ledwie podobne do kuzynek z jej wspomnień.
                  Rozmowa się rwała. Zbyt wiele było pytań, zbyt wiele opowieści. Ciotka opła-
               kiwała synów, którzy poszli na front i przepadli jak kamień w wodę.
                  Estera starała się ją zagadać: – Znam waszych współlokatorów, Ejbuszyców…
               – Wskazała oczami na sień.
                  Ciotka odetchnęła i przetarła oczy: – Spadliśmy im, biedakom, na głowę…
               Gdy tylko pojawiliśmy się, przeprowadzili się do kuchni. – Nachyliła się do Estery:
               – Kłopot w tym, że to nie daje wujkowi spokoju. Nie może patrzeć, jak tamten
               chodzi z gołą głową. Ile bym tłumaczyła, pomaga jak martwemu bańki . Chaim –
                                                                        3
               mówię mu – czy to twoja sprawa? Chodzi się modlić, czy nie chodzi. Je z odkrytą
               głową, czy nie. Przecież to też człowiek. A poza tym – mówię – czy ty będziesz
               za niego odpowiadał po stu dwudziestu latach?  Ale rozmawiać z wujkiem to jak
                                                      4
               rzucać grochem o ścianę. Ja mówię swoje, a on swoje: „Jak Żyd może prowadzić
               się jak goj?” – wciąż powtarza. „Przez takich jak on” – powiada – „spotkało nas
               to straszne nieszczęście”. Albo nagle bierze go na litość: – „Porządny człowiek”
               – mówi – „czemu ma zostać zakałą Izraela? Będą go przecież za to na tamtym
               świecie przypiekać”. Mówię mu: „Na razie, mój zacny człowieku, wrzucono cię
               do jednego gara z tą zakałą, i obu was się przypieka, tu, na tym świecie…” Dla-
               tego, widzisz Esterciu – zwierzała się ciotka – wątpliwe, by mnie to obchodziło.
               Z kolei ona, jego żona, przekazała mi już na samym początku dobrą nowinę, że
               nie gotuje koszernie. Nie ma u niej podziału na mleczne i mięsne. Nie ma? To
               nie ma. Czy to moje zmartwienie? Nie wymieniamy się naczyniami i tyle. Byle się
               dogadywać. Człowiek, moje dziecko – podsumowywała – może się prowadzić,
               jak mu się podoba, byle był człowiekiem. A wiedz, że – jak jest gdzieś napisane
               – jeśli Bóg nie wzniesie domu, jego budowniczowie trudzą się na próżno. A jeśli






               3    Polski odpowiednik tego przysłowia brzmi: „Pomogło jak umarłemu kadzidło”.
               4    Podczas toastów i składania życzeń Żydzi wyrażają nadzieję na przeżycie 120 lat. W tym wypadku
         100      liczba ta pada zapobiegawczo, aby nie wypowiadać na głos słowa „śmierć”.
   97   98   99   100   101   102   103   104   105   106   107