Page 98 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 98
nie był wielkim bogaczem – i to właśnie z nim brała dzisiejszej nocy ślub. Z kolei
Flora może i dopuściłaby do siebie bałuckich wielbicieli, gdyby jej serce nie było
już zajęte. Od pierwszego dnia, gdy tylko przekroczyła próg domu wuja Henecha,
ciągnęło ją na dół, do sutereny, do wielkich, smutnych oczu Szolema, najmłodszego
syna Iciego Meira. A ponieważ była dziewczyną niezwykle urodziwą, a przy tym
upartą, co zazwyczaj cechuje tego typu piękności, gdy tylko czegoś zapragną, to
nie minęło wiele czasu, jak na Bałutach zaczęto mówić, że Flora i Szolem są parą.
Bałuccy kawalerowie jednak nie zrezygnowali tak łatwo, chociaż porzucili wielkie
ambicje.
Ale Szolem dzisiaj się zaparł. Nie chciał iść na wesele Grety. Po pierwsze,
powiedział, że boli go gardło; po drugie, tej nocy ma ważne zebranie w Bundzie,
na którym będą wybierać delegatów na warszawską konferencję o antysemity-
zmie , a on za nic w świecie nie opuści takiego spotkania. Najpierw nie pozwolił
29
zajrzeć sobie do gardła, a następnie uparł się, że wykona swoją część pracy,
rozstawiając z braćmi stoły w sali tanecznej – dla Szejny Pesi było więc jasne, że
nie tyle o gardło chodzi, co o Bund.
W Szejnie Pesi wszystko się gotowało. Nie miała zwyczaju kłócić się z synami
jak Icie Meir. Potrafiła albo spuścić im lanie, albo przemówić do rozsądku – za-
leżnie od nastroju. Ale jak tu przemówić mu do rozumu, gdy dla niego ważniejsze
jest zebranie w Bundzie niż wesele „kuzynki” Grety, która przecież była rodzoną
siostrą jego własnej narzeczonej. Szejna Pesia miała ochotę podejść od upar-
tego chłopca i nagadać mu do słuchu na czym świat stoi – ale czuła się na to
po pierwsze zbyt zmęczona, a po drugie, wiedziała, że to nic nie pomoże. I to ją
jeszcze bardziej przygnębiło. Czy bowiem zabraniała mu biegać każdej nocy do
„lokalu”? Czy zabraniała mu jeździć na te jego wycieczki? Czy sama nie szyła mu
niebieskich bluz i czerwonych krawatów? Nie dokładała ostatnich groszy, aby
mógł pojechać na te ich kolonie? I za to tak traktuje ją, Szejnę Pesię? Dlaczego
nie może zrobić czegoś dla matki? Dlaczego miałby zawstydzić swoją narzeczoną
Florę, z którą związek nie za bardzo przypadł do serca właśnie jej, Szejnie Pesi?
Bolało ją to tak bardzo, bo wiedziała, że Szolem nie jest z natury uparciuchem,
to raczej posłuszne, jak to mówią – dobre dziecko; jednak gdy tylko ktoś się
przyczepi do jego Bundu, robi się twardy jak żelazo. Nic nie pomoże, choćby go
siekać na kawałki. Nie było wyjścia z sytuacji. Więc teraz przeklinała w sercu
Bund wszystkimi najokropniejszymi przekleństwami, a im bardziej przeklinała,
tym bardziej gorzko płakała bez łez, pociągając nosem.
Nerwy Iciego Meira wisiały już na włosku. Nie dość, że nikt nie patrzył na
niego, to jeszcze musiał być świadkiem tego, jak Szejna Pesia pociąga nosem,
co go denerwowało w normalnej sytuacji, sprawiając, że wszystko się w nim
29 Pierwszy bundowski kongres w sprawie walki z antysemityzmem był zaplanowany na czerwiec
96 1936 r., a drugi – na październik 1938 r., jednak żaden z nich się nie odbył.