Page 95 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 95

wujem jednego z dalszych kuzynów Mojszego Icla. No i wuj Poznański zafundował
             sobie nowy stoliczek, który był jeszcze piękniejszy i jeszcze bardziej mahoniowy
             niż ten stary – więc ten stary stoliczek podarował Mojszemu Iclowi w prezencie
             ślubnym. Ponieważ jednak Mojsze Icl był człowiekiem z zasadami, powiedział
             sobie, że jemu, który wozi najbogatszych nieboszczyków z miasta, nie przystoi
             przyjmować „przechodzonych” stoliczków – choćby były ze złota, bo stać go
             na kupno całego mieszkania pełnego mebli – choćby ze sklejki, byle nowych.
             Jednak żal mu było wyrzucać taki antyk, więc z wielką paradą podarował go
             Iciemu Meirowi Stolarzowi, który był najbardziej właściwym człowiekiem potra-
             fiącym docenić taki prezent – a to dlatego, że był biedakiem, a także dlatego,
             że był największym znawcą dobrej stolarskiej roboty. W ten sposób ów cenny
             mebel z pałacu Poznańskiego zstąpił do bałuckiej sutereny, aby ją przyozdobić
             i upiększyć iskrą pańskości.
                Chociaż stoliczek stał niedaleko wiadra z pomyjami, to jednak nie tracił
             nic ze swej wspaniałości. Nie używano go, broń Boże, do niczego – a jedy-
             nie pozwalano mu stać dla samej urody. Szejna Pesia położyła na nim małą,
             dzierganą serwetkę, a na niej postawiła kilka ważnych fotografii rodzinnych.
             Oczywiście pomiędzy nimi było jej zdjęcie ślubne z Iciem Meirem oraz zdjęcie
             Iciego Meira w mundurze żołnierskim, zrobione po powrocie z wojny rosyj-
             sko-japońskiej, a także zdjęcie Srulika jako ucznia jesziwy siedzącego przy
             otwartej Gemarze oraz późniejsze jego zdjęcie z żoną i dzieckiem. Było również
             starsze zdjęcie Szolema w mundurku skifowskim z trąbką przy ustach, zrobio-
             ne na koloniach w tych czasach, kiedy był trębaczem w SKIF-ie i ledwo mógł
             utrzymać trąbkę w dłoni. Na niższym blacie stoliczka leżały albumy rodzinne
             i osobne ze zdjęciami każdego z synów. Rodzina Iciego Meira miała słabość do
             fotografii.
                Obok ważnego stoliczka z mahoniu stał mały, drewniany stolik, na którym
             rodzina spożywała posiłki na co dzień i w zwykłe szabaty. I w końcu obok tego
             właśnie stolika stał ostatni ważny mebel – garderoba. Była to ogromna szafa,
             właściwie wielka skrzynia, zbita ze sklejki, w której trzymano bieliznę i ubrania
             wszystkich członków rodziny. Icie Meir przyrzekł sobie, że jak Bóg da i siły po-
             zwolą, rozbierze tę „trumnę”, bo to hańba i wstyd, żeby u niego w mieszkaniu
             stała taka pokraka, i zbuduje garderobę, jakiej Łódź jeszcze nie widziała. Ale ta
             nowa garderoba jakoś nigdy nie powstała i poza Iciem Meirem, który widział ją
             w wyobraźni, nikt jej nigdy nie zobaczył.
                Z tego wszystkiego chyba jasno wynika, że suterena Iciego Meira posiadała
             jakiś rodzaj magicznej ustawności, gdyż mimo wszystko pozostało jeszcze trochę
             miejsca, aby postawić w niej stopę.



                                               *
                                                                                   93
   90   91   92   93   94   95   96   97   98   99   100