Page 103 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 103

on grał z chłopakami w szmaciankę , albo gdy wchodziła do stajni na podwórzu,
                                           34
             gdzie sprzedawcy koni siłowali się i podnosili ciężary. Czasami nawet „chodził”
             z nią do szkoły. Kręcił się tak długo po piekarni wuja Henecha, aż dostrzegał ją
             przechodzącą za oknem. Wówczas chwytał swoje książki i szedł za nią. Często
             czekał na nią w drodze do szkoły. Dopóki nie nadeszła z grupą koleżanek, stał na
             schodach apteki na rogu Kościelnej, udając, że obserwuje wielkiego, gumowego
             wieloryba, który reklamował krople dla dzieci. Serce mu biło jak przestępcy, gdy
             zza pleców docierały do niego jej słowa i śmiech tak mu drogi. W każdy szabat
             pomagał wujowi Henechowi wkładać czulenty do pieca, ponieważ wiedział, że
             ona zejdzie do piekarni ze swoimi kuzynkami, wystrojona w szabatową sukienkę,
             z niebieską wstążką w kręconych, rudych włosach. Wówczas widział ją całkiem
             z bliska i mógł nacieszyć oczy jej tajemniczą, nieosiągalną urodą. Mógł nawet
             zajrzeć w głąb jej zielonych oczu. Zauważył cienką żyłkę przecinającą prawą skroń,
             i podziwiał ją niczym specjalny symbol jej urody i czaru. Jakże był szczęśliwy, że
             go nie zauważa i nie patrzy na niego! Zupełnie nie wiedział bowiem, co miałby
             ze sobą począć, gdyby tylko rzuciła na niego okiem.
                A im był starszy, tym bardziej rosła w nim chęć, by wiedzieć, co Estera robi o każ-
             dej godzinie dnia, gdzie jest, dokąd idzie. Powiedział sobie, że to jest tylko taka gra.
             Jednak w głębi duszy wiedział, że to więcej niż zwykła gra. Niemal czuł, że jego życie
             jest związane z jej życiem i często – w wyobraźni – prowadził z nią długie rozmowy,
             popisując się elokwencją i mądrością. Pewnego razu nawet zrobił dla niej sanki
             – pierwszą swoją pracę stolarską. Sam na nich jeździł całą zimę, nieustannie
             snując plany, jak podrzucić je Esterze. Ale nawet na to nie miał odwagi. Czasa-
             mi w piekarni wuja Henecha ostrożnie sprowadzał rozmowę na temat Chaima
             Pończosznika w nadziei, że coś o niej usłyszy. Ale za bardzo obawiał się pytać.
             Bał się, że jego sekret wyjdzie na jaw.
                Gdy stał się nieco starszy i zaczął chodzić na spotkania SKIF-u, zmieniło się
             całe jego życie – ale sekret pozostał ten sam. Nie rozglądał się już aż tak za
             Esterą, nie rozmawiał z nią godzinami w wyobraźni. Ale gdy tylko zdarzyło mu się
             ją zobaczyć, do serca powracało znane uczucie niepokoju, odbierające siłę ciału.
                Wówczas zaczął o niej śnić.
                Gdy przeszedł do ostatniej klasy szkoły powszechnej, Estera zniknęła z podwórka.
             Nie widywał jej już wracającej ze szkoły, nie spotykał przy wiśniowym drzewie ani
             w szabat przy wkładaniu czulentów do pieca . Bał się zapytać, co się z nią stało. Aż
                                                 35
             pewnego razu usłyszał, jak Szejna Pesia mówi do kogoś, że oddano ją do domu dziecka.



             34   Szmacianka (w tekście „szmatówka”) – piłka zrobiona z resztek materiałów i starych ubrań.
             35   Ze względu na zakaz pracy w szabat posiłek na ten dzień przygotowywano dzień wcześniej. Następ-
                nie umieszczano go w nagrzanym piecu chlebowym, gdzie „dochodził” przez noc do czasu sobot-
                niego obiadu. W zwyczaju było przynoszenie czulentu do miejscowej piekarni, gdzie mógł się powoli
                dusić. Miejsce do przechowywania tej potrawy nazywano szabaśnikiem.   101
   98   99   100   101   102   103   104   105   106   107   108