Page 94 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 94

błaznować, uprawiać sport i tańczyć horę . Syjonizmu nie musiał się uczyć.
                                              23
           Wydawał mu się tak oczywisty jak to, że dwa i dwa to cztery. W istocie nie mógł
           pojąć, dlaczego jego bracia tak ciężko pracują, czytają stosy czasopism i gazet,
           przerzucają się trudnymi słowami, których znaczenie niełatwo wyjaśnić, a przy
           tym nie wiedzą tak prostej rzeczy, że prześladowany Żyd musi mieć własny
           kraj.
             Potomkiem, w którym najlepiej przyjęło się wychowanie Iciego Meira, był
           Szolem, najmłodszy z synów. Już pierwszego dnia, kiedy poszedł na spotkanie
           SKIF-u, znalazł nowy dom. Każdy skifista był jego bratem, za którego gotów był
           oddać życie. Każdy lider był jego prorokiem, za którym był niemal gotów skoczyć
           w ogień. Gdy śpiewał hymn SKIF-u: „Wszyscy jesteśmy takimi samymi dziećmi…”,
           czuł łaskotanie w sercu, a jego oczy gorzały. Miał bowiem krzywe, rachityczne,
           powykręcane nogi i był przestraszonym, nieśmiałym chłopcem, który urodził
           się i wyrósł w suterenie. SKIF uwolnił go od przygnębienia i wstydu z powodu
           choroby. Wręcz przeciwnie, Josi twierdził, że powinien być z niej dumny, ponieważ
           była jak rana, którą zadała mu niesprawiedliwość społeczna. Poza tym SKIF
           nauczył Szolema takich rzeczy, jakich nie uczy żadna szkoła: kochać cierpiących
           i nienawidzić ciemiężycieli. SKIF opowiadał mu o ludzkości i o świecie. O jutrze
           i dniach szczęścia, które mają wkrótce nadejść – no i na dodatek SKIF nauczył
           go używania szczoteczki do zębów.
             Wróćmy jeszcze do sutereny – wszak była tam i czwarta ściana. Przy niej,
           w samym rogu, stał drewniany pojemnik na pomyje, a zaraz tuż obok – najpięk-
           niejszy mebel w izbie: czerwony, mahoniowy stolik z dwoma rzeźbionymi blatami
           i rzeźbionymi nóżkami, stolik-cacko, w którego lśniącej powierzchni odbijali się
           wszyscy domownicy, skarb prezentowany wszystkim gościom oraz przybyszom.
           Stoliki takie bowiem rzadko widywano nawet w mieście, nie wspominając już
           o Bałutach.
             I nic dziwnego, ponieważ stoliczek ten pochodził, ni mniej ni więcej, z pałacu
           samego bogacza Poznańskiego . Mogło się wydawać, że jego droga do sute-
                                     24
           reny Iciego Meira była bardzo skomplikowana i poplątana – a jednak stało się
           to całkiem po prostu. Wuj Henech Piekarz miał szwagra, którego żony siostry
           córka wyszła za mąż za Mojszego Icla, który powoził eleganckim karawanem,
           wożąc na cmentarz ciała zmarłych bogaczy. A znowu ten bogacz Poznański był



           23   Hora – tradycyjny taniec wykonywany w dużym, zamkniętym kręgu. Jako taniec ludowy w Izraelu
             początkowo była popularna głównie w kibucach, później zaczęła być stałym elementem ślubów,
             uroczystości i tańców grupowych zarówno w kraju, jak i w organizacjach syjonistycznych w dia-
             sporze.
           24   Izrael Kalmanowicz Poznański (1833–1900) – najbogatszy łódzki fabrykant żydowski, właściciel
             i twórca imperium przemysłowego przy ul. Ogrodowej. Oprócz potężnej fabryki zbudował w Łodzi
     92      kilka pałaców, dwa szpitale, domy dla robotników, kamienice, finansował także budowę świątyń.
   89   90   91   92   93   94   95   96   97   98   99