Page 73 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 73

Renię i zapytać ją o kluczyk, ale wspomnienie tego, jak to robił kiedyś, w czasach
             chłopięcych, było tak niespodziewane i świeże, że nie mógł się powstrzymać
             przed powtórzeniem tej czynności.
                Poruszał ołówkiem w szparze między drzwiami, aż poddały się i rozwarły. Już
             chciał odetchnąć i cieszyć się swym sukcesem, gdy jedno skrzydło zadrżało, wy-
             padło z zawiasów i osunęło się najpierw na ramię Samuela, a potem na podłogę.
             Chciał je złapać, pochylił się, ale niechcący nadepnął na rzeźbioną ramę drzwi
             – i wtedy rozległ się trzask łamanego drewna, a zaraz potem odłamki rozbitego
             szkła rozsypały się po całym pokoju.
                Przybiegła Matylda. Patrzyła to na Samuela, to na szafę. Na jej twarzy malował
             się wyraz nieskrywanego triumfu. Zrobiła krok do przodu i zwróciła się do zebranych:
                – Prosiłam go, żebyśmy nie zabierali tej szafy do domu.
                – Piękna szafa – profesor ujął się za Samuelem.
                – Tak, ładna! – Matylda uniosła głowę. – Piękna do muzeum, ale nie do miesz-
             kania. Wiedziałam, że to się stanie. Przecież ona ledwo stoi. Zawsze się boję, że
             spadnie na któreś z dzieci. Przyślę tu Wojciecha, chodźcie do stołu! – zaprosiła.
                Samuel pochylił się do Mazura:
                – Następnym razem pokażę panu Hagadę.
                Mazur zatrzymał się.
                – Proszę, broń Boże, nie wyrzucać szafy.
                – A co mam z nią zrobić? Zakonserwować? – Samuel nie mógł już dłużej po-
             wstrzymać wzburzenia. – Matylda ma rację. Ona tu nie pasuje, nadaje się tylko do
             muzeum. Mam głupi nawyk przywiązywania się do bezwartościowych przedmiotów.
                – To nie jest bezwartościowy przedmiot, niech pan nie gada głupstw, panie
             Cukerman. Proszę ją naprawić.
                Samuel zamyślił się. Zostawił Mazura i cofnął się:
                – Proszę iść do stołu, panie Mazur. Przyjdę za chwilę. Powiem Wojciechowi,
             by nie wyrzucał połamanych kawałków drewna. Ma pan rację, naprawię ją. We-
             zwę tego Niemca Wutkego, to najlepszy fachowiec w mieście. Widział pan moje
             meble? To on je zrobił.
                Mazur pokręcił głową:
                – Do tego trzeba żydowskich rąk. Niech pan posłucha, co panu powiem. Mam
             kogoś dla pana. To bałucki Żyd, złota rączka. Jeśli pan chce, dowiem się, gdzie
             on mieszka i dam panu znać.
                Samuel zgodził się ochoczo.


                                               *



                W jadalni stoły nakryte były białymi obrusami. Ich nieskazitelną czystość
             podkreślały pozłacane lichtarze, w które włożono cienkie świeczki w rozma-  71
   68   69   70   71   72   73   74   75   76   77   78