Page 65 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 65

– No włączże już! – profesor wycelował swoją bródkę w stronę Samuela. –
             Ono ma donośny dźwięk.
                Mazur w dalszym ciągu nie pozwalał:
                – Wierzę panu, ale słyszycie, co powiedział doktor: jedną noc w roku można
             sobie odpocząć.
                – Boli pana głowa?
                – Nie, broń Boże, ale jesteśmy na przyjęciu.
                – Chcę tylko, abyście usłyszeli jego dźwięk.
                – Coś takiego. Obawiam się tego dźwięku.
                Profesor wziął Mazura pod ramię i przysiadł się z nim do doktora Harkawiego.
                – To jest pacjent dla pana, doktorze. Musi go pan leczyć na dźwiękofobię.
                Mazur zaciągnął się cygarem, a zakrztusiwszy się, nerwowym ruchem je zgasił.
             Z taką siłą wgniatał cygaro w popielniczkę, jakby chciał w niej wygnieść dziurę.
                – Powiem wam więcej – na koniec otrzepał dłoń. – Nieraz w czasie naj-
             piękniejszego koncertu wydaje mi się, że muzyka nagle ucichnie, a zimny głos
             przekaże straszliwą, przerażającą wiadomość.
                – Zespół lękowy! – profesor z zadowoleniem postawił diagnozę. – A co o tym
             mówi Freud, doktorze? Należy sprawdzić, jakie pochodzenie ma lęk Mazura.
                Doktor Harkawi z udawaną powagą podrapał się w głowę.
                – Powinniśmy ułożyć go na sofie i zajrzeć w jego podświadomość.
                – Możecie to zrobić! – twarz Mazura wykrzywiła się. – Wystarczy wziąć gazetę
             do ręki i będziecie wiedzieli, skąd bierze się ten lęk!
                – To także znajduje odbicie w podświadomości – doktor nie rezygnował z żar-
             tobliwego tonu. – Nawet sposób, w jaki czyta się wiadomości, mój przyjacielu,
             jest zależny od doświadczeń z lat dziecięcych, od libido i kompleksu Edypa.
             Człowiek neurotyczny inaczej czyta gazety niż… powiedzmy, normalny człowiek.
                – Normalny człowiek powinien czytać je z lękiem! – wypalił Mazur. – Ze
             zdrowym lękiem, słyszycie?! Jeśli tak chcecie, to powinniście cały świat położyć
             na tej sofie. Cały świat boi się spojrzeć prawdzie w oczy i palcem nie ruszy, żeby
             się obronić! – W tym momencie zauważył twarz młodego doktora Lewina, który
             patrzył na niego parą żarliwych oczu. Niepokój, jaki w nich drżał, uciszył Mazura.
             Rozejrzał się wśród pozostałych słuchających go osób, otarł czoło i przepraszająco
             powiedział: – Ech, bać się radia i stać się tutaj jedynym przewidującym tragiczne
             wieści. Naprawdę, co się ze mną dzieje, doktorze?
                W pokoju zapadła niezręczna cisza. Pykali cygara i energicznie wydmuchiwali
             dym, jakby wraz z nim chcieli pozbyć się tej dusznej atmosfery. W końcu poczciwy
             profesor wycelował w Samuela swoją bródkę.
                – Niech pan powie, panie Cukerman – odezwał się – jak do tego doszło, że
             Łódź tak szybko się rozrosła? W związku z tym, o czym wcześniej rozmawialiśmy.
             Jej położenie geograficzne pozostawia dużo do życzenia. Nie leży nad dużą rzeką,
             jest poza skrzyżowaniem wielkich dróg, w pobliżu nie ma nic szczególnego. Nie
             leży nawet w centrum Polski.                                          63
   60   61   62   63   64   65   66   67   68   69   70