Page 57 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 57
zainteresowania. A jednak pociągał, wydawał się bliski. Bella też lubiła jego gadatli-
wość, która zdawała się nie pochodzić z niego samego, lecz być wywoływana przez
tych, którzy go otaczali. W sposobie rozmowy wcale nie był przesłodzony, prędzej
w chasydzkim stylu gwałtowny. Bywał ostry zarówno w entuzjazmie, jak i w goryczy.
Ale Bellę wciąż frapował, prowadząc jej myśli na nowe, nieznane tory. A przy tym
był też dobrym słuchaczem. Gdy mówiła do niego, czuła, że słucha dwojgiem uszu
– nie tak jak inni goście, którzy zwykli tylko stwarzać pozory.
To przejście przez salon ciągnęło się tak długo, aż w końcu zapomnieli, jaki
mieli cel i zatrzymali się przy kilku działaczach syjonistycznych, którzy prowa-
dzili rozmowę. A że byli oni otoczeni przez grupę znanych w mieście filantropów,
redaktor musiał przysiąść się do nich na chwilę, dokładając od siebie parę
historyjek i żartów na temat żydowskiej cdoki . Przysłuchiwano mu się z na-
26
stawionymi uszami i otwartymi ustami, gotowymi na wybuch śmiechu. Kiedy
kończył, odwzajemniano mu się kontrhistoryjką i kontrżarcikiem, ciągnięto go za
klapy marynarki, bezceremonialnie dawano kuksańce w obwisły brzuch, czerpiąc
przyjemność z tego, że taki wielki redaktor pozwala tak dobrodusznie żartować
z siebie i sam pomaga w ośmieszaniu i drwieniu ze swej dziennikarskiej profe-
sji. W końcu, gdy podszedł do nich podekscytowany i spocony pan Rumkowski,
sadowiąc się w samym środku zebranych, redaktor Mazur przypomniał sobie,
dokąd on i Bella zamierzali pójść. Wziął ją za rękę i znów rozpoczęli wędrówkę
przez salon w kierunku Samuela.
Samuel, stojący w barwnym kręgu młodych dam, gdy tylko ich dostrzegł,
przerwał rozmowę i zbliżył się, porzucając rolę bawidamka:
– Co jest? Bella wcale nie troszczy się o pana?! – zawołał do Mazura. Skiero-
wał głowę w inny kąt sali, gdzie Wojciech, wróciwszy już po odprowadzeniu panny
Diamant, przechadzał się między gośćmi z wielką flaszką zawiniętą w serwetę.
Samuel skinął na niego. Sługa podszedł, oblizując wargi i nalewając spieniony płyn.
– Ja nie chcę wody sodowej! – obraziła się Bella.
Ręka Wojciecha zatrzęsła się. Jego usta szeroko się rozwarły i spomiędzy
bezzębnych dziąseł błysnął jeden wielki, wąski ząb:
– Niech tylko panienka spróbuje tej wody sodowej!
– To szampan, dziewczątko głupie – szepnął jej do ucha Samuel. – Nalej jej!
– rozkazał, a następnie podał jej i Mazurowi kieliszki, wznosząc swój do góry:
– Lechaim, panie Mazur! – zawołał. – Radujmy się na przyjęciach i niech będzie
pokój na świecie!
– Też chcę wznieść toast! – zawołała Bella, próbując płynu, który pienił się
w jej kieliszku. Podniosła go wysoko. – Wznoszę toast… – zaniosła się śmiechem,
26 Cdoke – dobroczynność, udzielanie wsparcia ubogim, potrzebującym, lub wspieranie szczytnych
celów; w tradycji judaizmu jest to micwa – obowiązek, który nie dotyczy wyłącznie osób zamożnych;
obok modlitwy i skruchy jest jednym z trzech czynów odkupujących grzechy. 55