Page 48 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 48
Bella, starsza córka Samuela, siedziała przy pianinie i akompaniowała tań-
czącym. Miała na sobie białą, tiulową sukienkę. Jej długie, brązowe włosy były
zakręcone, rozczesane i opadały na plecy i ramiona, kołysząc się razem z nią
w takt muzyki. Dorodna szyja, trochę za krótka i zapadająca się między barki,
była przyozdobiona cieniutkim złotym łańcuszkiem z małym wisiorkiem w formie
serca. Palcami o krótko spiłowanych paznokciach, które zazwyczaj tak mocno
obgryzała, że parę razy trzeba je było bandażować, delikatnie i jakby od niechce-
nia trącała klawisze. Z głową zwróconą w stronę sali podążała za tańczącymi
oczyma, których radosny blask współgrał z blaskiem naszyjnika.
W tej chwili zapomniała, że jest „brzydkim kaczątkiem” w rodzinie, że ma długi,
szpiczasty nos i niezgrabną figurę. Czuła się teraz piękna w tej romantycznej, dobrej
atmosferze. W pobliżu, wsparty o pianino, stał Michał Lewin, młody lekarz, z którym
dopiero co się poznała. Z nikim nie chciał tańczyć, czekał tylko na nią. Smukły,
blady, z jasnymi oczyma i krótką, szczeciniastą czupryną, z poważnym obliczem,
którego wyraz trudno było odgadnąć, wyglądał jak jeden z tych skrytobójców cara
– bohaterów gotowych iść na Sybir, na katorgę czy na szubienicę. Bella, pomimo
rozbawienia, wyczytała to z jego spojrzenia, które było zarówno twarde, jak i łagod-
ne, a jednocześnie tak uparcie na coś zdecydowane. Prawdę mówiąc, nie pasował
do otoczenia. Ale tak bardzo pasował do niej jako partner do tańca, jako przyjaciel
– mimo iż jej serce przez lata całe było beznadziejnie zajęte kimś innym…
Tańczący wirowali obok w coraz to szybszym rytmie, a obserwującą ich
Bellę bawiło to, że niektórym trudno było temu podołać, szczególnie starszym,
którzy chcieli być blisko pianina i próbowali nadążyć tempem tańca za palcami
unoszącymi się nad klawiaturą. Od czasu do czasu ogarniała ją fala współczucia
dla nich, zwalniała więc trochę tempo, czerpiąc przyjemność z patrzenia, jak
tańczący z ulgą łapią oddech. Mężczyźni, nie opuszczając swych partnerek,
sięgali do kieszeni po chusteczki. Wycierano pot, sapano, śmiano się i tańczono
dalej.
Bella zauważyła swoją siostrę Dziunię w ramionach atletycznie zbudowane-
go malarza Gutmana , jeszcze jednego spośród gości, których wcześniej nie
19
znała. Dziunia prawie nie dotykała stopami podłogi. Niemal całkowicie zawisła
w silnych ramionach partnera. Jednocześnie śmiała się, odrzucając, jak to mia-
ła w zwyczaju, głowę do tyłu i potrząsając gąszczem krótkich, kruczoczarnych
włosów.
Z tyłu minęła ich gustownie wystrojona pani Hager w ramionach Samuela.
Rozchichotanym głosem prosiła:
– Już starczy, panie Samuelu. Dłużej już nie mogę… – i szurała wąskimi,
drobnymi stopami między wielkimi butami Samuela, jakby chciała znaleźć drogę
ucieczki.
46 19 Prawdopodobnie inspiracją tej postaci był łódzki malarz Natan Gutman (1913–1990).