Page 41 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 41

się, że śniegowi jest śpieszno, aby jak najszybciej przypudrować i upiększyć to
             miasto na nadejście nowego roku. Radość wisiała w powietrzu, plątała się po
             ulicach i bramach, wyglądała z pośpiesznie mijanych twarzy, ze świateł miesz-
             kań i restauracji. Można ją było odnaleźć w rytmicznych uderzeniach końskich
             kopyt po aksamitnym, białym bruku. Była w krzyku rozchełstanych chłopaków,
             sprzedawców gazet i bajgli.
                Samuel z wielkim pudłem pod pachą stanął przed drzwiami swego nowego
             domu przy ulicy Narutowicza . Strząsnął śnieg z kołnierza i rozpiął poły płaszcza.
                                     12
             Usta miał zaciśnięte, jakby chciał wargami powstrzymać radosne dźwięki, które
             wyrywały mu się z gardła. Jednak wbrew jego woli wydobywało się z niego coś
             w rodzaju zasapanego nigunu , poćwiartowanego rytmicznym, ciężkim odde-
                                       13
             chem jego nozdrzy. Znalazł klucz, ostrożnie, jak tylko mógł, trzykrotnie obrócił
             go w zamku, a następnie ramieniem szeroko otworzył drzwi.
                Rozejrzał się szybko. W korytarzu było pusto. Krzywy pas światła, niczym
             ścieżka wycięta w czerwieni dywanu, prowadził do na wpół otwartych drzwi
             salonu. Samuel widział przez szparę kryształowy żyrandol oraz kandelabry
             i plecy służącego Wojciecha froterującego podłogę, a także kurz ze szczotki do
             froterowania. Dobiegł go ochrypły głos kucharki Rejzl, która dawała ostatnie
             polecenia niani Reni, ale nagle rozzłościwszy się na kotkę Barbarę, nieoczeki-
             wanie zawołała: Paszoł won, machszejfe ejne! . Z piętra wyżej niósł się szum
                                                    14
             wody płynącej z odkręconych kranów i piskliwy głosik jego młodszej córki Dziuni,
             która zawodziła: „Umówiłam się z nim na dziewiątą…”.
                Pod osłoną tych wszystkich dźwięków Samuel, niezauważony, z ciężką paką
             w dłoniach, prześlizgnął się do gabinetu. Odetchnął z ulgą i zatrzymał się na
             chwilę, jakby rozważał, co ma zrobić. Potem doczłapał do kozetki i padł na nią
             z paką na kolanach. Powoli wydostał się spod pudła, wciskając je w miejsce
             obok siebie. W międzyczasie z głowy spadł mu kapelusz. Chciał go złapać, ale
             nie zdołał. Położył zmęczone, nadwyrężone ręce na połach płaszcza, wyciągnął
             naprężone nogi i czubkami butów zaczął bawić się rondem kapelusza. Nienawidził
             kapeluszy i zakładał je tylko, wychodząc z domu i wracając do niego z powrotem,
             a wszystko po to, aby nie denerwować Matyldy, która uważała, że mężczyzna
             powinien być tak starannie ubrany jak dama. Chodzenie w rozpiętym płaszczu,
             bez rękawiczek czy bez kapelusza było uwłaczające dla jego żony. Jednak nie
             chciało mu się podnosić zguby.



             12   Ulica Narutowicza – jedna z reprezentacyjnych ulic Łodzi w samym centrum miasta, w pobliżu
                dworca Łódź Fabryczna. Przeprowadzka z ul. Nowomiejskiej na Narutowicza była świadectwem
                awansu społecznego.
             13   Nigun – melodia; określenie często używane w odniesieniu do chasydzkich melodii, których nuce-
                nie ma pomóc w mistycznym uniesieniu.

             14   Machszejfe ejne – ty wiedźmo!                                    39
   36   37   38   39   40   41   42   43   44   45   46