Page 38 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 38

– Wie pan co, panie Rumkowski?… Dzisiaj wieczorem. Proszę przyjść do mnie
           do domu. Tak, zapraszam pana. Takie małe przyjęcie. Nowy Rok w sztetlu …
                                                                          10
           Będziemy oblewać moje nowe mieszkanie. Proszę przyjść. – Pochylił się do sta-
           rego i po szelmowsku spojrzał mu w oczy. – Rozenberg będzie… I jeszcze parę
           innych zasobnych portfeli. Przy kieliszeczku wódki... Sam pan wie.
             Rumkowski zmarszczył czoło, aby podtrzymać okulary, które znowu opadły
           mu na czubek nosa.
             – Mówisz Rozenberg? A niech mu się wiedzie.
             – Przyjdzie pan? – Samuel uśmiechnął się ustami pełnymi wiatru.
             – No cóż, czy mogę ci odmówić, mój synu?
             Rumkowski postawił kołnierz, pomachał ręką i trochę utykając, ale jednak
           żwawo, oddalił się od Samuela, drepcząc krokiem człowieka, którego wewnętrzna
           energia nie poddaje się fizycznej słabości starego ciała.
             Samuel puścił się pędem na swój dawny, młodzieńczy sposób: obie ręce
           w kieszeniach, ciało pochylone do przodu, odkryta głowa pełna gęstych, czarnych
           włosów, skierowana pod wiatr. Jego długie, wielkie stopy – lekkie i elastyczne
           w każdym ruchu – z każdym krokiem pokonywały taki odcinek trotuaru, jakby
           mężczyzna nie chciał go przejść, lecz poszybować, przelecieć ponad nim. Płatki
           jego długiego, żydowsko wydatnego nosa, zaczerwienione od mrozu i wyrzucające
           z siebie dwa obłoczki gorącej pary, trzęsły się od tego beztroskiego kroku. Czuł
           się lekko i był dziwnie podekscytowany. Sam nie kupiłby nigdy radia – był tego
           pewien. Z zasady był przeciwny takim urządzeniom. Ale prezentu nie można nie
           przyjąć. Nie można obrazić takich dobrych przyjaciół jak Hagerowie. Jaką radość
           sprawił mu profesor! Po prostu nie mógł powstrzymać swego entuzjazmu. Matylda
           też się ucieszy, no a córki, to oczywiste!
             Szukając dorożki, biegł wietrzną ulicą i wyrzucał sobie: jak to się mogło
           stać, że on, pasjonujący się wszelkimi nowinkami, mógł tak długo obejść się
           bez radia? Przecież to jest ważna rzecz. Można słuchać wiadomości z całego
           świata, pięknej muzyki, koncertów. No i po co robić z siebie pośmiewisko? Czy
           to pasuje do takiego nowoczesnego człowieka jak on? Cały jego dotychczasowy
           upór wydał mu się śmieszny.


                                            *







           10   Sztetl – niewielkie skupisko miejskie ludności żydowskiej, występujące głównie na terenach
             wschodnich, Galicji, Bukowiny; fenomen kulturowo-społeczny, którego walorem jest niewielka,
             zżyta społeczność, religia i tradycja. Tutaj określenie to użyte zostało dla podkreślenia kameral-
     36      nego grona i swojskiej atmosfery planowanego spotkania.
   33   34   35   36   37   38   39   40   41   42   43