Page 33 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 33
się! Rozbudowywało! Kiedy musiał spędzić parę tygodni zagranicą, brakowało
mu swojskiego zapachu dymu i kurzu rodzinnego miasta. Jego przywiązanie do
Łodzi rozciągało się na całą polską ziemię, jej miasta i miasteczka, rzeki i lasy,
góry i doliny. Był gorącym polskim patriotą.
W czasie spotkań szabatowych konwersowano elegancką, czystą polszczyzną.
Czasami przechodzono na francuski, rosyjski albo hebrajski, ale tematy, jakie
poruszano, dotyczyły zasadniczo spraw żydowskich. Dyskutowano żarliwie i z za-
angażowaniem, argumentując i spierając się, dochodząc lub nie dochodząc do
porozumienia, uzgadniając wnioski lub nic nie wnioskując – mając przyjemność
w samym rozkoszowaniu się ideami. Było to poruszające i świadczyło o poszu-
kiwaniu odpowiedzi na pytania, które głęboko nurtowały zarówno Samuela, jak
i jego gości.
Roztrząsano koncepcje żydowskości i obywatelskości. Pytano, czy Żydzi są
dobrymi obywatelami Polski, jeśli prowadzą tak odrębny sposób życia i trzymają
się z dala od polskich spraw i kultury narodowej. Prześwietlano problem narodu
i zastanawiano się, czy Żydzi w ogóle są narodem. Pytano, w jaki sposób powinien
postąpić Żyd, kiedy zostanie żołnierzem, idzie na wojnę przeciw innemu państwu
i przychodzi mu walczyć przeciwko jego braciom Żydom, którzy są obywatelami
tego wrogiego państwa. Dowodzono więc, że skoro Żydzi nie należą do polskie-
go narodu, muszą przecież należeć do żydowskiego, a wtedy wychodzi na to,
że dwóch ludzi tej samej narodowości musi walczyć przeciw sobie w interesie
dwóch obcych im narodów.
Dla Samuela nie było jasne, jakie stanowisko ma zająć. Czasami utrzymywał,
że interesy Żydów są bardziej powiązane z narodem, z którym żyją na jednej ziemi,
niż z Żydami z obcego kraju. A wobec tego, że wojna jest w większości wypadków
obroną interesów narodowych, Żyd z jednego kraju musi widzieć w Żydzie z wro-
giego kraju tylko obcego obywatela, a nie członka własnego narodu. Innym razem
Samuel nie mógł znieść tej myśli. Czuł całym sobą, że Żydów na całym świecie
jednoczy coś silniejszego niż jakiekolwiek interesy, coś świętszego – i wydawało
mu się grzechem, że jeden Żyd ma walczyć przeciw drugiemu i nawet go, broń
Boże, zabić – coś takiego nie powinno mieć miejsca.
„Wieczory szabatowe” w domu Samuela odniosły wielki sukces. Ale właśnie
w czasie największej popularności „salonu” Samuel stracił zapał do tego przedsię-
wzięcia. Nie żeby przejadły mu się rozmowy i dyskusje, ale stawały się one coraz
bardziej przygnębiające i przybijające. Coraz częściej roztrząsano problem anty-
semityzmu, a Samuel po tych wieczorach czuł gorycz i zmęczenie, które zakłócały
mu spokojny sen. Jednocześnie odczuwał przesyt rozmową. Obudził się w nim
niepokój. Szukał i oczekiwał czegoś optymistycznego, konkretnego, budującego.
Nawet nie zauważył, jak w jego życiu ustalił się zadziwiający rytm. Tak jak
pory roku przeplatał się w nim głód duchowości z tęsknotą za czynem. Najpierw
– koncerty Matyldy, potem – przebudowa fabryki, niedawno – „wieczory szaba-
towe”, a teraz – wizja, plan wybudowania dla siebie nowego domu. 31