Page 34 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 34

Zaznał już satysfakcji z budowania i chciał jej spróbować raz jeszcze. Ledwo
           ten plan pojawił się w jego głowie, a już zapalił się do niego z całym entuzjazmem.
           Sam nakreślił plany, zgromadził materiały, a w czasie, kiedy dom się budował,
           nie mógł się powstrzymać, aby każdego dnia nie pójść i nie zobaczyć, jak rośnie.
           To było cudowne uczucie – być świadkiem tego, jak idea – jego idea, zmienia
           się w rzeczywistość.
             Nie przewidział jednak, że przeprowadzka do nowego domu wcale nie pójdzie
           tak łatwo. Czterdzieści lat przeżył na Nowomiejskiej 17. Uważał, że jeśli w nim
           przetrwało coś z jego ojca i dziadków, to i on w pewien sposób musiał w nich
           żyć. A to oznaczało, że spędził w tym domu dużo więcej czasu niż tylko lata
           swego życia, że przybył tu wraz ze swoim pradziadkiem, samym reb Szmuelem
           Jecheskielem Cukermanem.
             Długie godziny spacerował Samuel po starym domu, przemierzał pokoje;
           pierwszy raz zwrócił teraz uwagę na rzeczy, których wcześniej nie zauważał.
           Każdy drobiazg brał do ręki, próbował zgadnąć, skąd pochodzi, kto przyniósł go
           do domu. Zbierał i segregował stare przedmioty, porcelanę, obrazy, fotografie,
           meble i dywany. Nie pozwalał niczego ani wyrzucić, ani wnosić do pokojów nowego
           domu. Jedynym właściwym miejscem była dla nich nowa piwnica.
             Matylda, rzecz jasna, była przeciwna zagraceniu piwnicy tyloma niepotrzebny-
           mi starociami. Uważała, że wypada zabrać kilka pamiątek. Oprawiła nawet parę
           obrazów olejnych w świeże ramy i powiesiła w nowym salonie, ale to zapychanie
           całej piwnicy rzeczami, których nigdy nie będzie się używać, wydawało jej się
           bez sensu. Samuel jednak uparł się i postawił na swoim.
             Nie lubił dylematów i wewnętrznych rozterek. Nie lubił wyrzutów sumienia
           i problemów – a teraz doznawał tego wszystkiego. Sam czuł, że wypełniając piwnicę
           pozostałościami po starym domu, nic nie wskóra, a może nawet okazywał brak
           szacunku temu, czego nigdy nie chciał zbezcześcić. Chciał jednak żyć w zgodzie
           z samym sobą, a ponieważ zamieszkanie w nowym domu tak naprawdę go nie
           obchodziło, zaczął z zapałem szukać jakiegoś wyjścia.
             Powiedział sobie, że to życie, z którym teraz zrywał, i tak w nim tkwi – niezależ-
           nie od tego, gdzie mieszka i co robi z pamiątkami przeszłości. Wszystkie rzeczy,
           które sobie zatrzymał, są na tyle wartościowe, na ile pomogą mu utrzymać więź
           z wcześniejszymi pokoleniami. Ale to nie one były najważniejsze i w głębi serca
           przyznawał rację Matyldzie. Wiedział jednak, że nie będzie mógł odciąć się od
           przeszłości, dopóki nie znajdzie w sobie samym więcej wewnętrznego oparcia.
             Wtedy wpadł na pomysł napisania książki.
             I znów, ledwo ta idea wyklarowała się w jego głowie, od razu rzucił się z peł-
           nym impetem i entuzjazmem do jej realizacji.
             Zaczął zaniedbywać interesy. Zamiast iść do fabryki każdego popołudnia
           biegł do miejskiego archiwum, gdzie po dużych staraniach udało mu się otrzy-
           mać pozwolenie na wejście. Długie godziny przesiadywał między stosami za-
     32    pleśniałych papierów, wśród pomiętych, pożółkłych dokumentów, od których
   29   30   31   32   33   34   35   36   37   38   39