Page 233 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 233

jak dziś w miejsce tajemnic nieba szuka się sekretów ziemi. Chopin w takie dni
             najbardziej chorował. Ale jednocześnie wówczas, w Nohant, stworzył najpięk-
             niejsze ze swych dzieł. Słyszałaś o Nohant? Tam mieszkała George Sand, jego
             kochanka. Dziwna miłość. A może wszystkie miłości są na swój sposób dziwne?
             On ją najpierw kochał, a potem znienawidził. Prawdopodobnie tak się dzieje
             z każdym silnym uczuciem. Rozpala się, gorzeje i wygasa. Zostaje tylko popiół,
             który tli się jeszcze długo po tym potężnym ogniu i ten tlący się popiół rozpala
             nienawiść. Po płomieniu, który wygasł, zostaje ból i żal. I tę ranę chce się wyle-
             czyć nienawiścią… – Bella, która wydawała się całkowicie pogrążona w sobie,
             nagle się ocknęła: – Mówię głupstwa… – Rachela przyspieszyła kroku. Słowa
             Belli ledwo docierały do jej uszu. Bella nie zatrzymała się i dalej szła pod ramię
             z koleżanką. Po chwili znów się odezwała: – Wiesz, Rachelo, w klasie często cię
             podziwiam. Potrafisz tak dobrze wyrazić wszystko, co czujesz, tak swobodnie
             formułujesz swoje poglądy. A ja, kiedy rozmawiam z kimś, jest tak jak teraz…
             Bełkoczę. Jeśli chcesz wiedzieć, to powiem ci, że jest w tobie coś z George Sand.
             Mówię poważnie. Jest w tobie realizm i ziemskość… Masz zdolność do obnażania
             spraw zakrytych. Mam na myśli odkrywanie istoty rzeczy, jej piękna, prawdy,
             a nie powierzchowności. Masz w sobie entuzjazm do życia, taką zadziorność
             i waleczność, jakbyś chciała wszystko pochłonąć i wszystkiego zaznać. George
             Sand też miała taką empatię dla ludu jak ty. Wierzyła w rewolucję. Ale one – jedna
             po drugiej, zawodziły i lud nie powstał. Ty również angażujesz się w rozwiązy-
             wanie problemów społecznych, też czujesz w sobie misję, aby działać na rzecz
             ludu, a poza tym, poza tym… jesteś indywidualistką. Wiesz, że jesteś indywidu-
             alistką…
                Rachela sama nie spostrzegła, kiedy mimo wewnętrznego bólu zaczęła
             słuchać słów Belli.
                – Może jest trochę prawdy w tym, co mówisz – zauważyła.
                – Dlaczego tylko trochę?
                – Trochę to już coś. Jesteśmy tak skomplikowani. Cóż wiemy o sobie? Cóż ja
             wiem o sobie samej? Co może wiedzieć jeden człowiek o drugim?
                – Są ludzie, którzy się rozumieją, i tacy, którzy nigdy nie znajdą porozumienia.
             Jak jest z nami? Dlaczego zawsze, kiedy rozmawiam z tobą, czuję przymus peł-
             nego otwarcia się, podczas gdy ty zawsze robisz to tylko połowicznie, częściowo
             pozostając zamknięta?
                – Bo czuję, że ta druga moja połowa jest ci obca. Jakby coś cię przerażało
             we mnie. To jest to, o czym mówiłaś: te rozmaite moje twarze. Tylko po części
             jestem ci bliska. Często, gdy próbuję cię wciągnąć w rozmowę dotyczącą innych
             spraw, ty zmieniasz temat…
                – Tak – Bella uśmiechnęła się blado. – Tak jest wtedy, gdy mówisz o rzeczach,
             które sprawiają, że czuję się zakłopotana. Zaczynam się wtedy niepokoić i nie
             umiem sobie z tym sama poradzić. Mówisz o szumnych sprawach, a ja lubię
             ciszę. Lubię cię, kiedy przemawiasz do mnie ze swojej ciszy …        231
   228   229   230   231   232   233   234   235   236   237   238