Page 236 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 236

skrzypkiem. Naprawdę. Siedząc w klasie, niejeden raz słyszeliśmy jego grę, której
           dźwięki dobiegały z dyrektorskiej klitki. Mieszka w szkole – na samym środku
           korytarza jest zrobione przepierzenie z dykty, za którym stoi jego łóżko. Czasami
           po lekcjach wzywał nas do kancelarii, by nam zagrać. Nazywał nas „tinters ”.
                                                                          15
           To dzięki niemu słyszeliśmy pierwsze dźwięki muzyki. To jego skrzypce pozwoliły
           mi po raz pierwszy usłyszeć Zigeunerweisen !… A oto, widzisz, wychodzą inni
                                                16
           nauczyciele. Chodź ze mną przywitać się…
             Bella zrobiła krok w tył.
              – Nie, chcę już wracać.
             Rachela otoczyła ramieniem szyję Belli:
             – Widzisz tę niziutką, taką czarnulkę? To nauczycielka polskiego. Nazywano ją
           „Koza”. Z nią przerabialiśmy elementarz. A ta blondynka obok niej też uczy polskie-
           go. Ją nazywaliśmy „Józka”. Z nią czytało się już Konopnicką, Staffa, Mickiewicza
           i Słowackiego. A z drugiej strony – nauczyciel jidysz. Przed nim stoi inny nauczyciel,
           Holcman, to była moja pierwsza miłość. Pojechał potem pracować gdzieś indziej.
           Tego tam nazywaliśmy „Szmelke” – ten przydomek miał odzwierciedlać jego ła-
           godną naturę i uprzejmość. Niektórzy nazywali go też „Karioka”, ponieważ lekko
           podrygiwał przy mówieniu. On sam jest Litwakiem , ale ma szacunek dla naszego
                                                   17
           łódzkiego dialektu, tyle że nie pozwala, aby wkradał się do języka pisanego, to
           znaczy do literackiego jidysz. Obok niego stoi „Pieczora”, nauczycielka geografii,
           a ta wystrojona paniusia tam to „Kukulala”. Lubiła śpiewać piosenkę z refrenem
           „Ku-ku-la-la”. A widzisz tych dwoje, którzy tam spacerują. On to nauczyciel rachun-
           ków. Jest łysy, więc nazywaliśmy go „Arbuz”, a na nią wołaliśmy „Zgryzota”, bo ma
           zawsze smutną minę. Dałam jej kiedyś zeszyt z moimi wierszami. Pamiętam jeszcze
           ten pocałunek, którym mnie wtedy obdarzyła. Przyjrzyj się im, wszyscy mogliby
           mieć lżejsze życie w innych szkołach, gdzie nie musieliby miesiącami pracować
           bez wynagrodzenia, ale oni przyszli tutaj ze względu na ideały. – Rachela spojrzała
           ciepło i prosząco w oczy Belli. – Podejdź ze mną do pani Rubinow…
             Bella nie ruszyła się z miejsca.
             – Muszę wracać – wyszeptała zmieszana.
             Pożegnały się i Rachela zaraz o niej zapomniała. Odwróciła się, z twarzą
           skierowaną w stronę dzieci, które pchały się w kierunku schodów. „Czy rzeczywi-
           ście zawsze byłam tu taka szczęśliwa?” – nieoczekiwanie naszły ją wątpliwości.
           Nagle powróciła samotność, którą niejednokrotnie tu odczuwała. Koleżanki nie
           przepadały za nią, bo różniła się od nich, jednak żadna nie wiedziała, czym.



           15    Tinter – kałamarz
           16   Zigeunerweisen (Melodie cygańskie) – jedna z najbardziej znanych kompozycji Pabla de Sarasa-
             tego.
    234    17   Litwak – Żyd pochodzący z Litwy.
   231   232   233   234   235   236   237   238   239   240   241