Page 108 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 108

braciom, a w pamięci Szolema utkwiło to nazwisko, ten strach, a potem przyszła
           nienawiść. I teraz też czuł się jak sparaliżowany, nie mogąc oderwać wzroku od
           wizytówki. Jednak po chwili spojrzał na obcego:
             – Powiem tacie – mruknął, modląc się w sercu, aby gość czym prędzej sobie poszedł.
             Jednak Samuel się nie spieszył. Nieczęsto zdarzało mu się bywać w piwnicy,
           w której mieszkają ludzie. Czuł się w niej jak w dziwnym muzeum. Jego zacieka-
           wione spojrzenie pobiegło w kierunku warsztatu, gdzie jeszcze leżała poduszka
           i kołdra z wcześniejszego posłania Szolema. Spod spodu wyglądały dwie otwarte
           skrzynie z narzędziami stolarskimi, wielka balia i tara do prania, otwarty worek
           z ziemniakami. Potem wzrok jego padł na ubrane w peruki, nieme głowy Szejny
           Pesi. Następnie na wodniarkę z wiadrami i maleńkim lusterkiem nad nią. Wyglą-
           dał spod niej dziwny instrument – kawałek drewna z drucikami: łapka na myszy.
           Pomyślał, że taka łapka na myszy musi być ważnym meblem w wielu bałuckich
           domach… I nagle przez umysł Samuela przebiegła myśl o jego książce. Czy
           naprawdę był powołany do tego, aby ją napisać? On, w swojej niewiedzy? Czy
           same papiery i dokumenty mogły oddać głębię życia? A może właśnie to, o czym
           milczały – właśnie to, co codzienne, małe – było prawdziwsze i ważniejsze?
             Szolem opanował się i spojrzał na przybysza. Nie rozumiał, na co gość jeszcze
           czeka. Czy miał coś jeszcze do powiedzenia? I co oznacza to złowrogie rozglądanie
           się po suterenie? Czyżby był sekwestratorem , który przychodzi spisać meble?
                                                38
           I w ogóle jak można tak bezczelnie gapić się na graty niczym na jakieś dziwowis-
           ko? Szolem nazwał to pańską bezwstydnością. Rzucił się na łóżku w wielkiej
           złości i ukląkł. Na skutek tego poruszył się wielki, otwarty album, po czym zaraz
           ześlizgnął się z łóżka, spadając na podłogę wraz z deszczem luźnych fotografii.
             Przybysz pomógł zbierać zdjęcia. Jego głowa znalazła się blisko pochylonej
           głowy chorego. Szolem poczuł, jak cała krew zbiera się w jego mózgu. Niemal
           wypadł z łóżka.
             – Co panu jest? – Samuel złożył album i obejrzał jego podarte okładki. – Jest
           pan chory?
             Szolem pokiwał głową. Wrzał w nim gniew. Nie mógł znieść czarnego, ele-
           ganckiego płaszcza, brązowych, skórzanych rękawiczek, które tak po pańsku
           wystawały z kieszeni, białych mankietów koszuli wyglądających spod rękawów
           płaszcza, pozłacanych spinek, a zwłaszcza rąk – gładkich, bez grubych po-
           stronków żył, burżujskich rąk o czystych, zadbanych paznokciach bez czarnych
           obwódek. Gdyby nie było mu szkoda roboty dla ojca, miałby teraz rzadką okazję,
           aby powiedzieć prosto w oczy temu wypieszczonemu kapitaliście wszystko, co
           do niego czuje proletariackie serce.




           38   Sekwestrator – osoba, której zadaniem jest zajęcie majątku, o który toczy się spór, aż do chwili
    106      ogłoszenia wyroku sądu; dawniej także konfiskata majątku z powodu działalności politycznej.
   103   104   105   106   107   108   109   110   111   112   113