Page 99 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 99

a potem wyciągnęła resztkę kiełbasy, podzieliła ją na trzy kawałki i położyła
             je na chlebie. Przyjemny zapach ponownie wypełnił pokój.
                – Nie musisz się martwić, mamo – powiedziała Paula z entuzjazmem. –
             Mojsze na pewno da sobie z tym radę.


                                              4


                Kilka dni później Paula zaniosła teczkę na dół do starego Mojsze. Szewc
             zajęty był właśnie przybijaniem gwoździków do schodzonej pary drewniaków.
             Wiele innych par leżało w kącie obok. Mojsze pracował wyraźnie równie
             intensywnie jak kiedyś, tyle że buty były nieco inne.
                Paulę uderzył znajomy zapach skóry i czystość panująca w pokoju. Zapach
             musiał tkwić w ścianach i starych meblach, bo skórzanych butów prawie
             już nikt tu nie przynosił. Wydawało jej się, że tym zapachem, mocnym, lecz
             przyjemnym, przesiąknięte było nie tylko ubranie szewca, lecz także jego
             pomarszczona skóra i cała jego skurczona postać.
                Mojsze nie podniósł się, kiedy weszła, skinął tylko głową, zdjął okulary
             i położył je ostrożnie na pulpicie. Widziała go w okularach po raz pierw-
             szy, pomyślała, że wyglądał jak stara, mądra sowa. Okulary miały okrągłe
             oprawki, a po jednej stronie trzymały się za uchem przy pomocy sznurka
             z pętelką.
                – Proszę usiąść, panno Lewin.
                Paula usiadła na przykrytym brązową narzutą łóżku, które stało przy
             samym wejściu. Krzesła z pięknie rzeźbionym oparciem nie chciała użyć, bo
             stało przy stole i wypadałoby je przysunąć do okna, gdzie siedział Mojsze.
             Czuła się przy niepozornym staruszku jak jakiś olbrzym, było jej poręczniej
             zapaść się w jego łóżku.
                – A więc? – Spojrzał na nią swoimi starymi, wodnistymi, lecz przyjaznymi
             oczami. – Ma panna jakąś sprawę?
                – Tak można powiedzieć. Mógłby pan zrobić nową parę butów, panie
             Zalewski?
                – Kiedyś to robiłem.
                – Ale z tego? – Wręczyła mu teczkę. – Jest stara, mam ją od dawna, ale
             skóra jest w porządku, prawda?
                Szewc oglądał dokładnie teczkę, obracał nią na wszystkie strony, przyciskał
             palcami. Dziewczyna zdążyła się zdenerwować, zanim odpowiedział.      99
   94   95   96   97   98   99   100   101   102   103   104