Page 96 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 96

dwoje prześcieradła. Każdy ma swoje. Przydałyby się też całe i mocne buty,
           ale co niemożliwe, to niemożliwe.
             W pokoju zapanowała cisza.
             Hanna Goldberg wzięła jedną z toreb, obejrzała ją dokładnie i położyła
           na kolanach. Icek zapalił papierosa. Ręce mu drżały.
             – Jakub? To znaczy, ty nie wierzysz, że nas niedługo wyzwolą?
             – Nie, nie wierzę…
             – Rozumiem. – Goldberg zaciągnął się szybko kilka razy, zgasił potem
           papierosa. – Myślę o naszych synach. Niemcy już tam są.
             – Na pewno się gdzieś przenieśli – powiedział Lewin, próbując uspokoić
           przyjaciela. – Nie są przecież zamknięci jak my tutaj, mogą pojechać gdzieś
           w głąb Rosji.
             – Sądzi pan, że ktoś zdążył? – wtrącił Zajdel. – Tyle jeńców wzięli, tam idzie
           jeszcze szybciej niż w Polsce i innych krajach. Nie potrwa pewnie długo, a będą
           w Moskwie. Są silniejsi od Rosjan. Nie, nie wierzę, żeby ktoś zdążył uciec.
             Goldberg dał znak żonie i podniósł się.
             – Pan wierzy w tak cholernie dużo rzeczy – powiedział ostro do Zajdla.
           – Niektóre lepiej trzymać dla siebie.
             – Ale ja tylko mniej więcej powtórzyłem to, co powiedział pan Lewin.
             – Tak, tak, wiem. Do diabła z tym wszystkim. Chodź, Hanna, idziemy
           do domu. Zajrzę do ciebie, Jakub, jutro. A może ty jutro jesteś w sierocińcu?
             – Nie, byłem tam dzisiaj, wcześniej skończyłem.
             Po chwili wszyscy goście wyszli, a Jakub wyciągnął się na łóżku. Helena
           wstawiła zupę, którą zwykli jeść tuż przed pojściem spać. Im dłużej się na
           zupę czekało, tym łatwiej się usypiało. To była wprawdzie prawie sama woda,
           ale oszukiwali w ten sposób żołądki, z pustym trudno usnąć.
             Paula usiadła koło ojca, poprawiła mu kołnierzyk przy koszuli. Poczuła,
           jak bardzo schudł, lecz kiedy napotkała jego spojrzenie, uśmiechnęła się.
             – Jak ma się mały Aron? Spotykasz go?
             – O tak, jest przy mnie cały czas, bawi się w porządkowego. Potem eskortuje
           mnie do jadalni, tam też dotrzymuje mi towarzystwa.
             – A inne dzieci? Dużo z nimi kłopotu?
             Jakub zaczął się nagle śmiać.
             – Ależ nie, Paula. Słuchają Arona, a z nieposłusznymi to on szybko robi
           porządek. To bardzo zdecydowany młody człowiek, nasz Aron. A jedzenie
           tam dają dobre i dużo. Dzisiaj zrezygnuję, Helenko, z kolacji.
     96      – Nie, nie, kolację dostaniesz… – Helena zamieszała w garnku i usiadła
   91   92   93   94   95   96   97   98   99   100   101