Page 102 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 102

Mojsze podniósł się.
             – Wy, młodzi, zawsze opowiadacie takie różne rzeczy i próbujecie nas
           pocieszać, kiedy my mówimy o śmierci. To zupełnie niepotrzebne, niech mi
           pani wierzy. Ja długo żyłem i jestem zmęczony. Wy boicie się śmierci, nie od-
           ważacie się o niej mówić. Dla mnie to coś innego. To tak jak zasnąć, odpocząć,
           nareszcie wrócić do domu. Nie tęsknię za śmiercią, ale życia się kurczowo nie
           trzymam. Kiedy nadejdzie moja godzina, nie będę się bał, nie będzie mi chyba
           smutno. Poddam się i będę myślał, że wszystko jest jak trzeba. Po tylu latach
           przychodzę do celu, by odpocząć. Ale pani to młoda panienka, życie jeszcze
           przed panią, jeszcze pani żyć nie zaczęła.
             Paula nie umiała odpowiedzieć, zresztą nie było to potrzebne. Stary Mojsze
           zamknął swój świat przed nią, a teraz chciał, żeby go zostawić w spokoju. Była
           już przy drzwiach, kiedy szewc na nią zawołał i wręczył jej teczkę.
             – Proszę ją wziąć, to ryzykowne, żeby u mnie leżała tak długo. Proszę ojcu
           powiedzieć, że jeśli chce, niech przyjdzie gdzieś w połowie września, wezmę
           miarę. I proszę pozdrowić rodziców ode mnie.
             Paula skinęła głową, wzięła teczkę i przygnębiona poszła na górę. Próbo-
           wała sobie wyobrazić, jacy ludzie chodzili teraz po ich starym mieszkaniu,
           gotowali jedzenie w ich kuchni, wycierali nogi w ich ciasnym przedpokoju…
           Po raz pierwszy zaczęła wątpić, czy rzeczywiście wrócą do tych starych kątów.
           Czy to jest w ogóle możliwe? Inni ludzie zajęli ich miejsce, wypełnili lukę,
           jaką oni po sobie zostawili. W starym domu nikomu ich nie brakowało, nikt
           zapewne nie życzył sobie nawet ich powrotu. Nic tam już po nich.
             Byli niepożądani, obcy.
   97   98   99   100   101   102   103   104   105   106   107