Page 104 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 104

Henryk Zajdel nie chciał już o niczym wiedzieć. Twierdził, że od wszystkich
           tych złych nowin stawał się jeszcze głodniejszy. Spać potem w nocy z głodu
           nie mógł. Musiał wstawać i zjadać swój chleb. I jak tu się dziwić, że chleba
           mu nie starczało, skoro tylko złe wiadomości nadchodziły.
             Klara Zajdel wtrąciła wtedy ostrym, zjadliwym głosem, pełnym źle ukry-
           wanej pogardy:
             – Twój chleb? To ty swój chleb jesz po nocach?
             Kiedy wychodzili, Henryk przygryzał wargi i zaciskał pięści. Wszyscy
           zrozumieli, że dojdzie między nimi do walki, gdy tylko zamkną drzwi za sobą.
           I rzeczywiście. Już po chwili dały się słyszeć ich podniesione, kłótliwe głosy
           i słowa, którymi próbowali się dotknąć i jak najsilniej zranić.
             Nikt nie wyszedł, by zażegnać kłótnię, nie miało to większego sensu. Lepiej
           pozwolić im oczyścić atmosferę i wykrzyczeć wszystko, co niedopowiedziane
           i niezdrowe, co się między nich wkradło. To, co sobie teraz wzajemnie rzucali
           w twarz, tkwiło w nich od dawna, powstrzymywali się dotąd, chcąc oszczędzić
           i siebie, i sąsiadów. Lecz teraz, w obliczu tej obraźliwej uwagi, którą wszyscy
           słyszeli, Henryk uznał, że nie musi już się krępować i może Klarze pokazać, że
           ma za męża prawdziwego mężczyznę. I po raz pierwszy podniósł na nią rękę.
           Klara chodziła potem długo z paskudnym siniakiem na twarzy, a jej mąż nie
           przychodził już tak często do Lewinów i nie słuchał wiadomości.
             Rubinsztajnowie także nie przychodzili. Pod koniec sierpnia pochowali
           Jehudiego i od tego czasu jeszcze bardziej odsunęli się od sąsiadów. Co tydzień
           chodzili na cmentarz, żeby odwiedzić groby swoich najbliższych. Niełatwo
           było je znaleźć. Znajdowały się tam tysiące niewielkich kopców usypanych
           z ziemi, jeden obok drugiego . Małe, drewniane nagrobki niszczały szybko
                                    22
           pod działaniem deszczu i wiatru, a napisy stawały się nieczytelne już po
           miesiącu. Wszystkie groby były nowe, przy każdej wizycie widzieli ich więcej.
           Trudno było odszukać mogiły Józefa, Szmula i Jehudiego wśród tylu innych,
           podobnych do siebie. Błądzili więc między grobami, szukając w milczeniu
           miejsc, gdzie byli pochowani ci, za których chcieli się modlić.
             A to, co się działo tam, poza murami, czy to odgrywało jakąś rolę? Wszyst-
           ko straciło znaczenie w obliczu tych długich, ciężkich dni wypełnionych





           22   Podczas istnienia getta zmarłych grzebano głównie w południowo-wschodniej części cmenta-
             rza, na tzw. Polu Gettowym (nazwa powojenna). W latach 1940-1944 pochowano tam ponad
    104      43 tys. osób.
   99   100   101   102   103   104   105   106   107   108   109