Page 103 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 103

Rozdział dziesiąty













                                              1

             Nadchodziła jesień, a Jakub Lewin nadal nie miał butów. Nie chciał ich
             mieć… Jeśli można było zrobić tylko jedną parę, to powinny być dla Heleny,
             tak postanowił. On, mężczyzna, był bardziej wytrzymały i nie taki wrażliwy,
             miał grubszą skórę. A bóle w nogach to przejściowa przypadłość, pewnie ze
             zmęczenia. Nie mają nic wspólnego z butami.
                Kiedy było ciepło, chodził w sandałach, które sam zrobił z grubej tektury
             i ze sznurka zamiast rzemieni. Można ich było używać, były lekkie i wygodne,
             nie wymagały też reperacji. Na zimę Mojsze zrobi mu parę porządnych drew-
             niaków, to obuwie ciepłe i zdrowe dla stóp. A skórzane buty będą dla Heleny
             i koniec. Takie to dyskusje toczyły się u Lewinów, a teczka leżała w kufrze.
                Sąsiedzi nie przychodzili już tak często. Drugi rok wojny dobiegł końca,
             czas mijał, a lawiny nikomu nie udało się powstrzymać. Ludzie nie chcieli
             już słuchać tych jednostajnych nowin: Niemcy zdobyli takie a takie miasto,
             zatopili tyle a tyle angielskich okrętów, wzięli do niewoli tylu a tylu rosyj-
             skich jeńców. Jeńców zaś było tak wielu, że Lewin w rozpaczy wybuchnął:
             „Czy Rosjanie mają jeszcze jakąś armię?! Czy jest jeszcze komu walczyć?
             A może już nie walczą? Czy nie ma na świecie siły, która mogłaby Niemców
             powstrzymać?”. Z goryczą i wzburzeniem stawiał sobie to samo pytanie, co
             Zajdel: „Co robi Ameryka?”.
                – Czy moi chłopcy są wśród jeńców lub zabitych? – pytał ciągle Goldberg.
             – A może uciekli i uratowali się? Jego poszarzała, znękana twarz wyrażała
             ból i niepewność.
                A Lewin cierpliwie powtarzał:
                – Na pewno się uratowali, Icek. Byli przecież wolni, a Rosja jest duża.
             Mogli jechać, gdzie chcieli, i na pewno to zrobili, głupi nie są.
                – Tak sądzisz? Może rzeczywiście się uratowali…                    103
   98   99   100   101   102   103   104   105   106   107   108