Page 58 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 58

lecz starała się iść równym krokiem. Droga zajmie jej pół godziny, nie musi
           pędzić, zdąży, lepiej oszczędzać siły.
             To, że ktoś zabrał bramę, zaniepokoiło Paulę. Był to znak, że całkiem nowe
           zwyczaje zaczęły się szerzyć w getcie, że żadne zasady już nie obowiązują.
             Zima była jeszcze surowsza niż w poprzednim roku. Mrozy trwały od wielu
           tygodni, nic nie wskazywało na to, by miały zelżeć. Poranek za porankiem,
           każdego dnia, gdy Paula szła do pracy, widziała pokryte gwiazdami niebo,
           a powietrze uderzało w nią ostrym, zimnym podmuchem.
             Opału w getcie brakowało, miesięczną rację stanowiło kilka niewielkich
           brykietów na osobę. Ogrzać tym mieszkania się nie dawało, ciepła nie star-
           czało, by stopić szron na szybach i lodową skorupę w wiadrach na wodę.
           Zaczęto więc rozbierać drewniane drzwi z bram wejściowych i płoty mię-
           dzy podwórkami. Drewniane ogrodzenie przy domu, który znajdował się
           w połowie jej drogi do pracy, zniknęło przed tygodniem. Dziś przyszła kolej
           na ich bramę. A jutro?
             Paula ze smutkiem pomyślała o losie, jaki może spotkać ich kasztan, to
           stare, piękne drzewo, które pomogło jej radować się wiosną i latem. Widziało
           wiele w swoim długim życiu i wiele jeszcze zobaczy, jeśli zostawią je w spokoju.
             Golberg powiedział przed kilkoma dniami, gdy wstąpił do Lewinów, że
           kasztan na podwórku może dać dużo opału.
             – Wystarczy tego, żeby cały dom ogrzać przez zimę, nawet nie trzeba
           będzie oszczędzać.
             Milczał przez chwilę, a potem dodał:
             – Powinniśmy je ściąć, zanim inni to zrobią. Jak myślisz, Jakub?
             Lewin podniósł rękę, jakby się przed tą myślą bronił, i rozmowa zeszła
           na inne tematy. Na pewno wielu patrzyło na potężną koronę kasztanowca
           łakomym wzrokiem. Goldberg nie był jedyny. Paula milczała, miała jednak
           nadzieję, że drzewo jakoś się uratuje.
             Ale może rzeczywiście lepiej je ściąć, jeżeli bez tego piec ma pozostać
           czarny i zimny, bo nie będzie w nim czym napalić. Szła dalej, ciężko wzdy-
           chając. Rozumiała, że uroda tego drzewa to nie argument. Wyśmiano by ją,
           gdyby próbowała przekonać innych, że należy je oszczędzić, bo jest piękne.
           Drzewo jest może i piękne, ale ludzie marzną. Więc na pewno tego nie powie,
           nie będzie drzewa bronić. Nic zresztą ta obrona pomóc nie może – kasztan
           jest już skazany…
             Ciekawe, co Dawid powiedziałby o kasztanie. Czy też śmiałby się z niej?
     58    Chyba nie…
   53   54   55   56   57   58   59   60   61   62   63