Page 53 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 53
odpowiedzieć mu złośliwością i szyderstwem, powstrzymała się jednak, pró-
bując opanować wściekłość.
– Pójdziesz po kolacji? – spytała spokojniejszym tonem.
– Tak, tak, tylko przestań marudzić.
Klara się nie poddawała i kiedy nakładała mu dużą porcję na talerz, spytała:
– Pamiętasz, jaki dziś dzień?
Henryk podniósł oczy, popatrzył na żonę, nie przerywając jedzenia. Czuł
się już mniej zirytowany, bo jedzenia było dużo i dobrze smakowało, tak
dobrego nie jadł od dawna.
– Nie. Jest chyba równie cholerny jak wszystkie pozostałe?
– To ostatni dzień grudnia…
– No to co?
Klara odłożyła łyżkę, popatrzyła wzburzona na męża, który nie przery-
wał jedzenia. Nie mogła już się powstrzymać. Miała nadzieję, że może jakoś
poprawi się między nimi, ale teraz, gdy okazało się, że o rocznicy nie pamięta
i nie zamierza sobie przypomnieć, choć jedzenie było dziś lepsze, a pokój
posprzątany i ogrzany, teraz było jej już wszystko jedno.
– Nic, nie musisz się tym przejmować – powiedziała spokojnie, lecz z nie-
ukrywaną goryczą. – Trzy lata temu pobraliśmy się…
– A tak.
Odsunął od siebie pusty talerz, włożył kawałek chleba do ust. Dopiero
teraz zauważył, że Klara ma na sobie cienką bluzkę i że ramiona i szyję pokryte
ma gęsią skórką, więc chyba marznie. I że przypudrowała sobie nos, nadal
jednak czerwony. Nie było tu w końcu aż tak ciepło, żeby paradować w takim
ubraniu. On sam marzł mimo grubego swetra.
– Ale się wystroiłaś – powiedział z ironią. – Jeśli o mnie chodzi, to niepo-
trzebnie. Załóż coś ciepłego, mnie nie musisz czarować.
Podniósł się, wziął jeszcze jeden kawałek chleba.
– Gdybyś taką kolację gotowała codziennie, to warto by świętować. Ale
trzy lata… No tak, kiedyś i trzy lata mijają. Idę do Lewinów, przyniosę wodę,
jak wrócę.
Klara patrzyła za Henrykiem z zaciśniętymi ustami. Kiedy był już za drzwia-
mi, podniosła się gwałtownie, chciała za nim wybiec. Usiadła jednak znowu.
Co to pomoże?
Tak przebiegła trzecia rocznica jej ślubu. Taki był Henryk, jej mąż. Piękny
Henryk, z którego była tak dumna, za którego wyszła z taką radością. Dziel-
ny żołnierz, na którego patrzyła z podziwem i oddaniem, kiedy energicznie 53