Page 56 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 56

Klara czuła się szczęśliwa, kiedy Paula opowiadała o gwiazdach. Za-
           pominała na chwilę o tym, gdzie jest, o wojnie, getcie i braku jedzenia.
           Paula zaś śmiała się, gdy Klara powiedziała, że nawet Niemcy nie dotrą
           do gwiazd.
             I jak to Paula się wyraziła, kiedy tak patrzyły w gwiezdną przestrzeń:
             – Gwiazd nigdy nie poznamy. Zawsze będą czymś dla marzeń i fantazji.
           Tam chce się uciekać, gdy wszystko jest ciemnością, gdy światło zgasło, bo
           ich zgasić nie można. Lecz nigdy się ich nie dosięgnie…
             Zawsze. Nigdy. Klara zatrzęsła się z zimna, od okna wiało chłodem. Sma-
           kowała jednak te słowa: zawsze, zawsze będą świecić; nigdy, nigdy się ich nie
           dosięgnie. Może i lepiej.
             – O czym ty mówisz?
             Klara wzdrygnęła się. Nie zdawała sobie sprawy, że rozmawiała sama ze
           sobą. A Henryk wyraźnie nie spał i słuchał. Cicha i spokojna chwila przemi-
           nęła, gorycz powracała.
             – O czym mówię? A o tym, że to dobrze, że ludzie do gwiazd nie dotrą
           i nie zrobią tam bałaganu. Dosyć tutaj narobili.
             Henryk podniósł się, czuła jego spojrzenie w ciemności.
             – Tyś chyba zwariowała – rzekł ze złością. – Tylko szaleniec tak może stać
           w środku nocy i bredzić o gwiazdach. Idź lepiej spać.
             Klara podeszła do łóżka.
             – Bredzić o gwiazdach? A co ty o tym wiesz?
             – Nic! – wydarł się Henryk. – I nic nie chcę wiedzieć. Chcę spać. Przynaj-
           mniej w nocy nie chcę mieć do czynienia z twoimi kretyńskimi pomysłami.
           A Paula Lewin, to ja jej powiem, że ma przestać zawracać ci głowę takimi
           rzeczami, i tak dziwaczysz. Nie będzie tu więcej przychodzić. Co za pomysły,
           co za szalone pomysły!
             – Milcz, Henryk!
             – Ty zamilcz, zanim ci krzywdy nie zrobię!
             Klara zdjęła szlafrok, położyła się, próbowała znaleźć miejsce jak najdalej
           od męża.
             – Nie odważysz się – powiedziała cicho, prosto w ciemność. – Niczego
           się nigdy nie odważyłeś zrobić. Mówić tylko potrafisz, w tym jesteś mocny.
           Gdybyś się odważył na ryzyko, nie siedzielibyśmy teraz w getcie, za drutami
           kolczastymi. Prosiłam, błagałam, żeby wyjechać. Chciałam jechać do Rosji,
           tam bylibyśmy wolni. Ale nie. Ty nie mogłeś się zdecydować, raz było tak,
     56    raz inaczej, a potem było już za późno.
   51   52   53   54   55   56   57   58   59   60   61