Page 34 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 34

Jeszcze mogę spojrzeć mu w oczy, dotknąć jego włosów, dojrzeć jego słaby
           uśmiech, kiedy chce za coś podziękować. Ale jak długo jeszcze? Teraz nadal
           mogę patrzeć na niego, kiedy leży w łóżku, mogę spytać, czy sobie czegoś
           życzy, i słyszeć, jak odpowiada swoim niepewnym dyszkantem albo kiwa
           głową. Za miesiąc czy może za tydzień już go nie będzie. A wtedy – wtedy
           to już za późno, żeby się czegoś o tym chłopcu dowiedzieć, o tym dziecku…
             Cała rodzina zebrała się na długo przed porą szabasu. Wszyscy bracia
           wrócili, jeden po drugim, umyli się starannie, włożyli swiąteczne stroje.
             Powoli zapadał zmrok, w pokoju było już prawie zupełnie ciemno, lecz
           gwiazdy jeszcze się nie pokazały. Siedzieli więc przy stole, czekali.
             Gołda dołożyła drewna do pieca, postawiła wodę na herbatę, trzeba,
           żeby była gorąca od razu po obiedzie. Sara podeszła do okna, wpatrywała się
           w niebo. Powietrze było przejrzyste i chłodne. Gałęzie rosnącego naprzeciwko
           kasztanowca były nieruchome. Podziwiała to drzewo, masywne, pokryte
           śniegiem, z grubymi, rozczapierzonymi gałęziami – miało się wrażenie, że
           stało tam od początku świata. Sara popatrzyła na chropowaty pień, podniosła
           potem znowu oczy.
             Jeszcze nie. Lecz dziś wieczorem gwiazdy będą na pewno widoczne.
             Lejb podszedł do matki, także patrzył w niebo. Po chwili wskazał ręką – tam
           daleko, słabo zabłysnęła pierwsza gwiazda. Sara podeszła do stołu i pochyliła
           się nad świecznikami. Powoli, ostrożnie zapaliła obie świece i pobłogosławiła
           je, chroniąc dłońmi drgający płomień.
             Czas święta nadszedł.
             Sara przestawiła świeczniki na środek stołu, popatrzyła na swoją rodzinę.
           Uśmiechnęła się.
             – Szalom alejchem  – powiedziała.
                             11
             – Alejchem szalom – odpowiedzieli wszyscy chórem. – Niech będzie po-
           chwalony szabas i szabasowy pokój.


                                           4

             Piętro wyżej, w małym pokoju na poddaszu, Irena Razer, siedząc na nie-
           pościelonym łóżku, przeglądała z niechęcią jakąś książkę.



     34    11   Szalom alejchem (hebr.) – Pokój wam. Pozdrowienie używane przez Żydów.
   29   30   31   32   33   34   35   36   37   38   39