Page 30 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 30
Dla ozdoby maleńkiego okna wychodzącego na ulicę Helena uszyła białą
firankę i czerwoną zasłonkę. Po przeciwnej stronie powiesili czerwoną kotarę,
chcieli zakryć ciemną wnękę, służącą handlarzowi jarzyn za kuchnię. Z wnęki
wychodziło się prosto na klatkę schodową, gdzie widoczne były tylko jedne
drzwi – wielkie, blaszane, zabezpieczone mocną kłódką. Dom nie był zamiesz-
kały, co Helenie wydawało się dziwne, bo na górnym piętrze widzieli wiele
okien wychodzących na podwórze, musiały więc być tam jakieś pomieszczenia.
– Może to nie są mieszkania – powiedział Jakub. – Okna wyglądają tak,
jakby to była fabryka. Może założą tam jakiś warsztat. Dla mnie to byłoby
dobrze, miałbym stamtąd klientów. W sumie to niezłe położenie, prawda
Helenko?
Helena potaknęła.
– Lepsze być nie mogło. Dziesięć minut od domu i w ruchliwym miejscu.
– I dobrze, że po tej samej stronie mostu. Nie trzeba będzie się wspinać
dwa razy dziennie.
Jakub ostrożnie wypakował i rozłożył przybory, dwie brzytwy, dwie pary
nożyczek i dwie maszynki do strzyżenia – dzięki Wacławowi miał wszystko,
co niezbędne. Brakło tylko klientów i szyldu. Zawiesi go jutro. A dzisiaj
nawet nie życzył sobie klientów, był zmęczony po tygodniu harówki. Jutro
zacznie się normalny dzień pracy. Trzeba tylko poczekać, aż węgiel wypali się
w żelaznym piecyku, potem pójdą do domu. Tam Paula czeka już na pewno
z obiadem. Wieczorem będą odpoczywać.
Siedzieli tak przy piecyku i czekali, gdy nagle drzwi się otworzyły i do środka
wszedł Goldberg. Usiadł obok nich, wyciągnął ręce, by rozgrzać je przy żarze.
– Strasznie dziś zimno. Minus siedemnaście, choć to już koniec marca.
Czy wiosna nigdy nie przyjdzie?
– Przyjdzie, przyjdzie – odpowiedział Lewin. – Zimno już nie może się
długo trzymać, to się niedługo zmieni.
– Miejmy nadzieję, bo dziś zmarzłem jak pies. A tutaj przyjemnie, ciepło.
– Goldberg rozglądał się z zainteresowaniem wokół, zacierał ręce. – Widzę,
żeście gotowi, ładnie to urządziliście. Firanki, zasłony, przyjemnie popatrzeć.
Wystartowałeś już, Jakub?
– Prawdę mówiąc, jeszcze nie, przed południem było zamknięte. Dopiero
teraz wszystko gotowe, ale jesteśmy okropnie zmęczeni, nawet ciebie bym
teraz nie ogolił.
Goldberg pomacał się po brodzie, odsunął kapelusz na tył głowy.
30 – No i nie trzeba. Zimno jest, zarost grzeje. Nie po to tu zresztą zaszedłem.