Page 32 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 32

– Może coś nam opowiedz o nim.
             Lewin spojrzał ze zdumieniem na Goldberga, potem na Helenę. Dziwnie
           się dzisiaj zachowuje nasz Icek. Dlaczego chce, żeby Jakub opowiadał o Wa-
           cławie? Znał go przecież niemal równie dobrze jak on.
             – Co mogę powiedzieć. Wacław jest jednym z najporządniejszych ludzi,
           jakich kiedykolwiek spotkałem.
             – Jakub, on był taki…
             Lewin zamarł. Zrozumiał, że coś się stało z Wacławem i Goldberg przyszedł,
           by go o tym powiadomić. Bez słowa, z napiętą twarzą, patrzył na przyjaciela.
           Czekał.
             – Wacław nie żyje – rzekł Goldberg po chwili milczenia. – To straszny cios
           dla ciebie, wiem, ale musisz to wiedzieć. Wczoraj spotkałem pewnego Polaka,
           był w getcie, właśnie odjeżdżał. Znał ciebie. Strzygł się u Wacława. To on mi
           powiedział. Trzy dni temu Wacław został zastrzelony na ulicy…


                                           3

             Tego samego dnia w wielkiej rodzinie Rubinsztajnów przygotowywano
           się do szabasu. Z całej rodziny tylko czworo było w domu, pozostali mieli
           wkrótce wrócić z pracy.
             Matka, Sara Rubinsztajn, siedziała przy oknie, cerując skarpetki – zajmo-
           wała się tym całymi dniami. Przy drugim oknie siedział Lejb pochylony nad
           Torą. Poruszał powoli wargami, mamrocząc cicho i monotonnie. Od czasu
           do czasu podnosił głos, poruszając jednocześnie całą górną połową ciała, tak
           jakby chciał nadać słowom większą wagę.
             Tylko Gołda Stern, najstarsza z rodzeństwa, poruszała się po pokoju.
           Wcześniej zaniosła już do piekarza produkty na sobotni obiad, posprzątała,
           umyła podłogę, a teraz zajęta była nakrywaniem do stołu. Nie przejmowała się
           zmęczeniem i bólem w krzyżu, najważniejsze było, żeby szabas powitać czysto
           wysprzątanym domem i stołem nakrytym jak na święto, inaczej niż zwykle.
           Powinien być przybrany białym obrusem i dwoma zapalonymi świecami.
             Lecz dzisiaj nie było tak jak zwykle w piątki. Spokój radosnego oczekiwania
           nie nadchodził, Gołda czuła się niespokojna i zdenerwowana. Ze smutkiem
           myślała o tym, że muszą się dzisiaj obyć bez ryby. A było to przecież najważ-
           niejsze danie na szabasowym stole – zimna, gotowana ryba, przybrana czer-
     32    wonymi krążkami marchwi i plastrami pokrojonej cebuli, do tego smakowity,
   27   28   29   30   31   32   33   34   35   36   37