Page 37 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 37
Lejb Rubinsztajn nie był żonaty. Zrozumiała to, gdy się spotkali po raz
drugi, niósł wtedy jakiś duży kosz. Miał delikatne, piękne ręce, nie wygląda-
ło na to, by nimi ciężko pracował. Był najwyraźniej człowiekiem uczonym,
spędzał czas nad książkami.
– Mamusiu, mogę wziąć dwie kostki?
Irena znów westchnęła i popatrzyła na swoje dziecko, nie kryjąc zniecier-
pliwienia.
– Dobrze, dobrze, daj tylko mamie trochę odpocząć.
Czy to dlatego wydawał się taki nieobecny? Jeśli Lejb należał do tych
uczonych, którzy czas spędzają wyłącznie na studiowaniu Talmudu i Tory,
nie miała większych szans na to, by na nią zwrócił uwagę. Wiedziała, że tacy
mężczyzni są cisi i nieśmiali. Nie odważali się nawet spojrzeć na kobietę,
zostawiali to rodzicom i swatom, żeby im załatwili małżeństwo. Wiele razy
spotykali wybrankę po raz pierwszy dopiero w momencie, gdy rabin oznaj-
miał, że są mężem i żoną.
Czy taki człowiek jak Lejb jest zdolny do miłości? Albo przynaj-
mniej do tego, żeby pokazać jakiś ślad zainteresowania? Dać znak, iż
wie, że ona istnieje? Kiedy się natykali na siebie, Lejb przemykał szybko,
chyłkiem, ze spuszczonym wzrokiem. Wiedziała, że dla niego jest tylko
cieniem – póki co.
Roza znowu zbliżyła się do łóżka, ssąc dwa palce.
– Już zjadłam cukier – powiedziała – tam było tak malusieńko w cukier-
nicy. Ja chcę jeść.
Irena podniosła się z wysiłkiem, odruchowo przygładzila swoje rozwi-
chrzone włosy.
– Idę, idę, Roza. Siadaj i baw się lalką, zaraz rozpalę w piecu.
5
– Ładnie to panienka wykaligrafowała – rzekł stary Mojsze i pochylił się
nad stołem. – Naprawdę ładnie i bardzo wyraźnie.
Paula byla już przy przedostatniej literze. Pracowała starannie i ostrożnie.
Literka po literce, każdą dokładnie suszyła, starając się, żeby atrament nie
rozmazał się poza kontury narysowane ołówkiem. Ręce miała przemarznięte,
palto krępowało ruchy, a stół, przy którym pracowała, nieco się kiwał, więc
rezultat nie całkiem odpowiadał jej zamiarom. 37