Page 23 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 23

Stanął przed Pilkiem.
                – Mówią – powiedział z udawanym spokojem – że każdy Polak ma swojego
             Żyda. Ja to wiem. Prawie każdy ma, a taki własny Żyd to sama doskonałość.
             Ja jestem pańskim Żydem. Ale nie czuję się zaszczycony, panie Pilek. A teraz,
             jeśli nic więcej nie ma pan do powiedzenia, musi pan sobie pójść, jesteśmy
             zmęczeni, a jutro wcześnie ruszamy w drogę.
                – Ależ Lewin… – Pilek podbiegł do Jakuba i chwycił go za rękę. – Pan
             się na mnie zezłościł? A czemu to? Zawsze byłem pana przyjacielem, niech
             mi pan wierzy. I współczuję wam. Nigdy nie mieliście lekko, naprawdę wam
             współczuję.
                Ręce drżały Lewinowi, kiedy zapalał papierosa.
                – Czy tylko po to pan tu przyszedł, żeby to powiedzieć? W takim razie
             zbytecznie. Ani ja, ani moja rodzina nie chcemy, żeby nam współczuć.
                Pilek podniósł paczuszkę, którą cały czas trzymał w ręku.
                – Widzę, że pan dziś zdenerwowany. A zawsze bywał pan taki spokojny,
             no ale rozumiem pana. Już wychodzę. Mam tu tylko taki prezencik dla was.
             Coś, co wiem, że Żydzi bardzo lubią: śledź z beczki! Wczoraj wieczorem, jak
             wychodziłem ze sklepu, popatrzylem na beczkę, pomyślałem, że to jest coś,
             co Lewinów ucieszy. Więc proszę, mam nadzieję, że będzie smakować…
                Jakub nie wierzył własnym uszom.
                – Więc pan przyniósł nam śledzia?
                – Jak pan sam widzi. To tłusty, doskonały śledzik, wiecie, że w sklepie
             trzymam tylko najlepszy towar.
                Jakub otworzył drzwi na oścież. A gdy Pilek, zaskoczony i zraniony, wzro-
             kiem szukał wsparcia u milczących kobiet, Lewin wrzasnął:
                – Precz! I weź pan ze sobą tego śledzia!


                                              3


                Goldberg śmiał się, potrząsając głową.
                – Więc Pilek przyszedł do was ze śledziem z beczki! A co potem?
                – Więcej go nie widzieliśmy. Ale nie mogę tego zapomnieć, tej jego wycią-
             gniętej ręki z zapakowanym śledziem. Zły jestem sam na siebie, Icek, że tak
             się stało, ale poczułem się wtedy, jakbym był żebrakiem. Nie żebym miał coś
             przeciwko, żeby od innych coś dostać. Dostać coś albo dać, zaoferować czy
             przyjąć pomoc, jak potrzeba, no to na tym polega przyjaźń. To jasne, o tym się   23
   18   19   20   21   22   23   24   25   26   27   28