Page 22 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 22

Zaskoczyło to Lewina, bo ich gospodarz nie pokazał się u nich ani razu
           od dnia, kiedy ich zmuszono do przyszycia żółtych gwiazd. A po ostatnich
           zajściach u Pilka w sklepie nie mieli już chyba o czym rozmawiać. Czemu
           więc ta wizyta w ostatniej chwili? Może chodzi o klucze – pomyślał Jakub
           i wpuścił gościa do środka.
             Pilek pozdrowił Helenę i Paulę, przemknął wzrokiem po nagich ścianach
           i prawie pustym pokoju, po czym siadł ciężko. Nie wiedział wyraźnie, jak
           rozpocząć rozmowę. Lewin usiadł obok i czekał.
             Po chwili milczenia Pilek otworzył usta:
             – To jutro się przeprowadzacie, panie Lewin?
             – Tak, jutro.
             – A mieszkaliście u mnie prawie dwadzieścia lat… – Pilek potrząsnął
           lekko głową. – Nie myślałem, że to się tak skończy. Byłem z was zadowolony,
           porządni, spokojni z was ludzie. Wszystko z wami zawsze było jak trzeba. Co
           to za czasy, strach pomyśleć, żeby porządni ludzie się wynosili…
             Jakub zacisnął usta, bębnił palcami po stole, patrzył na Pilka.
             – Mówi pan, jakbyśmy to my sami chcieli nagle zmienić gospodarza. Tak nie
           jest, zmuszają nas, żebyśmy się wynieśli. Ale kto wie, może wkrótce wrócimy?
             – Miejmy nadzieję, miejmy nadzieję – rzekł Pilek nerwowo. – Bo ja oso-
           biście, wiecie przecież, ja osobiście nic przeciwko Żydom nie mam, byle tylko
           trzymali się w ryzach. Do was nic nie mam…
             – To znaczy, że ja trzymam się w ryzach, tak pan uważa?
             – No nie, proszę mnie źle nie zrozumieć, panie Lewin. Chciałem tylko
           powiedzieć – rzekł niemal uroczystym tonem – że pan i pana rodzina nie jest
           taka jak inne. Zawsze mówiłem, że z wszystkich Żydow jakich znam, to tylko
           jest jeden człowiek, no i jego rodzina, jeden człowiek, o którym można powie-
           dzieć: porządny i chodząca uczciwość. Jedyny, z którym można się kumać.
           To Jakub Lewin. Gdyby wszyscy tacy byli, to byłaby czysta przyjemność tu
           was mieć, a może i Niemcy by was zostawili w spokoju.
             Lewin podniósł się gwałtownie, twarz mu poczerwieniała. Kobiety milczały,
           obserwowały gościa z niepokojem. Takie poglądy nie były im nieznane, wszyscy
           spotykali się z nimi wielokrotnie, podobnie jak wielu innych Żydów, każdy w od-
           niesieniu do siebie. Lewin próbował niekiedy wdawać się w dyskusję, usiłował
           wyłuskiwać jakieś rzeczowe argumenty kryjące się za tą atawistyczną nienawiścią.
           Nigdy mu się nie udawało. Napotykał zawsze na nieprzenikniony mur, od którego
           się odbijał, sam się przy tym raniąc. Dzisiaj nie miał sił na jakiekolwiek dyskusje.
     22    Poza tym były to już jakieś przedawnione sprawy, bardzo przedawnione…
   17   18   19   20   21   22   23   24   25   26   27