Page 171 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 171
– Nie, nie, nie! – Irena odtrąciła rękę Goldberga, spoglądała na nich dzikim
wzrokiem. Nagle zaczęła krzyczeć i drapać paznokciami twarz. Kłamiecie,
wszyscy kłamią, nikt nie chce mi pomóc ani Rozie! Ona tam leży w łóżku,
jest chora, muszę iść do niej!
Zatrzasnęła drzwi, zaryglowała je od środka. Słyszeli, że szlocha.
– Chodź, Jakub. Nic teraz nie możemy zrobić. Jak zjem, spróbuję wezwać
policję. Może Irenę da się gdzieś umieścić do pogrzebu. Kto wie, co ona może
wymyśleć.
Jakub nie odpowiadał. Nadal miał w głowie lament Ireny, nadal słyszał
jej słowa: „Roza jest chora. Roza jest chora. Czy pan może jej pomóc?”. Po-
móc… W jaki sposób? A gdyby jej wtedy pożyczyli trochę cukru? Nie mogli
z niczego rezygnować. Każda okruszyna była na wagę złota. Trochę cukru
niczego by zresztą nie zmieniło, nie pomogłoby ani dziewczynce, ani Irenie.
Dziecko i tak by umarło, a oczy Ireny też stałyby się puste.
Lecz kiedy schodzili razem z Goldbergiem na dół, Jakub zapragnął gorą-
co, żeby ten dzień mógł wrócić i żeby starczyło mu wtedy sił, by oddać pół
filiżanki cukru…
4
– No i co, Klara, nie miałem racji? Nadal uważasz, że plotę bzdury?
Henryk wyczyścił talerz, odsunął go od siebe i spojrzał z triumfem na żonę.
– Nie znam się na ludziach – ciągnął dałej. – Od razu myślalem, że to
dziwne. Zamykać chore dziecko w domu? No tak, niektórzy to potrafią się
urządzić. Ukryć trupa i brać podwójny przydział. Zastanawiam się, ile razy
tak zrobiła, zanim ją nakryłem. – Oczy Henryka rozbłysły głodem i zazdro-
ścią. – Ta kobieta brała podwójną porcję chleba, mogła cały swój własny
przydział zjeść na raz. Dodatkowy cukier też, gębę mogła sobie nurzać w me-
lasie!
Klara odstawiła z hukiem talerze i rzuciła wrogie spojrzenie na Henryka.
Wzdrygnęła się, gdy zobaczyła jego zwężone oczy i skrzywioną twarz. On po
prostu nurzał się w nienawiści!
– Przestań! – syknęła. – To obrzydliwe! Nie możesz jej zostawić w spokoju?
Nie chcę o niej więcej słyszeć!
Minął już ponad tydzień od dnia pogrzebu. Irena, jeszcze niedawno przy-
stojna, postawna kobieta, wyglądała jak swój własny cień. Zmieniła się nie do 171