Page 168 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 168

3

             Głównym źródłem pogłosek był Henryk Zajdel. W domu zauważono,
           jak śledził Irenę wzrokiem, jak podkradał się pod jej drzwi, podsłuchiwał
           i próbował zajrzeć do środka przez dziurkę od klucza. Nie podobało się to
           mieszkańcom domu, niezdrowa ciekawość Henryka budziła niechęć, lecz
           nikt nic nie powiedział. Dopóki trzymał język za zębami i nie rozpowiadał
           swoich podejrzeń, nie wtrącano się w jego sprawy. Tylko Goldberg zauważył
           pewnego dnia w rozmowie z Jakubem: mężczyzna powinien mieć inne rzeczy
           do roboty niż szpiegowanie wariatki.
             To, o czym milczał, kiedy spotykał sąsiadów, opowiadał co wieczór żonie.
             – Mówię ci, Klara, tam na górze jest coś nie w porządku. Niby dziecko
           jest chore, ale kiedy Irena przychodzi do domu, zamyka drzwi, a potem siedzi
           godzinami w ciemności. Nawet nie rozpala ognia. Możesz mi to wytłumaczyć?
             – Jak mam to sobie tłumaczyć? – w głosie Klary brzmiała pogarda. –
           W jeden sposób: mój mąż jest gorszy od baby z magla. Jak ci nie wstyd, stać
           przy dziurce od klucza i podglądać tę kobietę! Co ty masz tam do roboty?
           Co ona cię obchodzi?
             – Zobaczysz, że tam coś się stanie i na nas się skupi. Ona nie jest taka
           szalona, jak ci się wydaje.
             – Przestań, Henryk, nie mogę tego znieść. Nie chcę słuchać twojego gadania.
             – Dobrze, dobrze, tylko zapamiętaj sobie moje słowa.
             – Pleciesz bzdury. Tylko to potrafisz.
             – Tak uważasz? To zobaczymy, kto ma rację – powiedział Henryk wynio-
           śle. – Zapamiętaj, co mówię: Roza nie żyje. I kto wie, od jak dawna…
             Po kilku dniach Henryk był już tak o tym przekonany, że postanowił
           zwierzyć się Lewinowi.
             – Coś musimy zrobić – powiedział. – Czy pan nie uważa, że Irena Razer
           zachowuje się dziwnie?
             Jakub, który próbował właśnie rozgrzać swe skostniałe ręce przy gasnącym
           już ogniu, popatrzył na Henryka zdziwiony.
             – Zrobić? Co ma pan na myśli, że mamy zrobić? Co można poradzić, kiedy
           ktoś już nie daje rady i się załamuje? Pan dobrze wie, że tego, co one potrze-
           bują, nie możemy im dać. Tego tu nie ma. Im potrzebne jedzenie i poczucie
           bezpieczeństwa. Ciepło i lekarstwa. A przede wszystkim szpital. – Jakub
           wzruszył z rezygnacją ramionami, ciężko westchnął. – Tak, tego im trzeba,
    168    i to szybko. A co my możemy zrobić?
   163   164   165   166   167   168   169   170   171   172   173