Page 170 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 170
– Że ona zwariowała, to pewne. Ale jeśli dziecko umarło, to ono nie może
tam leżeć i gnić. Rozumiesz, co się stanie, jak pogoda się zmieni? Mamy począ-
tek marca, jeszcze mróz, ale jutro może przyjść odwilż. Musimy do niej wejść!
– Masz rację, Icek. Pójdę z tobą. Lecz jeśli Roza nie żyje, to myślę, że jej
matka nie zdaje sobie z tego sprawy. – Jakub podniósł się z wysiłkiem, po-
łożył rękę na ramieniu przyjaciela. – Musimy to zrobić delikatnie. To chory
człowiek, doszedł do końca swej drogi. Pozwól mi z nią pomówić.
Jakub ostrożnie zapukał, lecz po drugiej stronie drzwi panowała cisza.
Mogło się wydawać, że nikogo w domu nie było. Zapukał ponownie, a potem
powoli powiedział:
– Pani Razer, to ja, pani sąsiad, Lewin. Proszę otworzyć, chcemy pani
pomóc.
W mieszkaniu dały się słyszeć człapiące kroki, po czym wszystko znów
ucichło. Lewin i Goldberg czekali w napięciu. Drzwi otworzyły się powoli,
w ciemności dostrzegli niewyraźny zarys twarzy Ireny Razer. Jednocześnie
doszedł ich zapach tak okropny, że z trudem mogli złapać oddech. Jakub zro-
zumiał, jakie było źródło odoru, który niekiedy odczuwał na klatce schodowej.
Niepotrzebne było światło, żeby zrozumieć, że dziecko nie żyje.
– Ach, pan Lewin – mamrotała Irena. – Pan przyszedł z cukrem dla Rozy.
Roza jest chora. Bardzo chora…
Jakub wzdrygnął się. Paula wspomniała mimochodem, wymieniając przy
tym znaczące spojrzenia z matką, że Irena znów chciała coś pożyczyć. Ale to
było już dawno temu… Jakub przełknął ślinę, próbował opanować mdłości.
– Nie, ja nie z cukrem. Pani córeczka nie potrzebuje już cukru, nie po-
trzebuje jedzenia. Nie musi się już pani o nią martwić, jej teraz dobrze. Nigdy
nie będzie już głodna.
– Roza jest bardzo chora. – Nagle Irena zaczęła płakać. Wskazała ręką na
środek pokoju. – Sami zobaczcie, leży tam, taka blada i maleńka. Potrzeba jej
dużo cukru i mleka. Możecie jej pomóc? Ona jest chora. Panie Lewin, proszę,
niech pan jej pomoże!
– Nie mogę jej pomóc, pani Razer, nikt nie może. Pani dziewczynka nie
jest chora, ona nie żyje. Umarła. Rozumie pani? Ona już nie cierpi.
– Nie! Roza nie umarła! Jest chora. Karmię ją, a ona nic nie chce przełknąć.
Czy pan może jej pomóc?
Goldberg podszedł do Ireny, złapał ją mocno za ramię.
– Niechże się pani opanuje, kobieto. Nie rozumie pani, że dziecko nie żyje?
170 Trzeba je szybko pochować, zanim pani całkiem straci zmysły.