Page 167 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 167

a zwłaszcza jej córeczce, którą matka z takim samozaparciem ratowała w czasie
             wrześniowej akcji. Więc dziewczynka miała teraz umrzeć? Czy Irena była tego
             świadoma? Czy to dlatego traciła rozum? Nieszczęsna kobieta… Lecz choroby
             i umieranie były w getcie zjawiskiem tak normalnym i codziennym, że zainte-
             resowanie Ireną i współczucie szybko przeminęły. Zostawiono ją w spokoju,
             tak jak sobie tego życzyła. A kiedy temperatura nagle spadła i getto znowu
             trzęsło się z zimna, zapomniano o Irenie i jej dziecku. Wszystkie siły zabierała
             codzienna walka o własne życie, na troskę o cudze nie było już miejsca.
                Codziennie rano Irena wychodziła do pracy, wracała potem do domu,
             nie pokazując żadnych uczuć, coś tam przygotowywała do jedzenia i karmiła
             Rozę. Robiła wszystko machinalnie, jakby zanurzona we mgle, wolnymi,
             lunatycznymi ruchami. Dziewczynka była na ogół nieprzytomna, jej maleńka
             twarzyczka pokryła się starczą, pożółkłą, przezroczystą skórą. Irena wydawała
             się tego nie dostrzegać. Karmiła córeczkę mechanicznymi ruchami, podawała
             jej rozwodnione kartoflane kleiki lub rozmoczony chleb, wycierała to, co
             dziewczynka zwracała, a potem siedziała godzinami w milczeniu, ubrana
             w zimowe palto.
                Od dawna przestała się myć. Od dawna nie myła też Rozy. Nie zwracała
             uwagi na przykre zapachy ani na wszy, które zagnieździły się w jej włosach
             i ubraniu. Siedziała, odrywała kawałki chleba, przytykała je do ust córeczki,
             potem sama zjadała. Dziewczynka mogła jeść tylko płynne pożywienie.
                Pewnego dnia Goldberg opowiedział wzburzony o tym, jak to Irena omal
             nie spowodowała nieszczęścia. Szedł właśnie do znajomego, który mieszkał po
             drugiej stronie mostu. Zatrzymał się nagle, gdy zobaczył, że most był pusty,
             a przestraszeni ludzie patrzyli do góry. Na moście stała Irena, oparta o poręcz.
             Patrzyła na dół, na tę stronę, gdzie były posterunki. Jak długo tam stała, nie
             wiedział. Ludzie zaczęli powoli odchodzić, nie chcieli narażać się na niebez-
             pieczeństwo, bo że sytuacja była niebezpieczna, nie wątpili. Wydawało się, że
             ta kobieta chciała być zastrzelona. Stała z otwartymi ramionami, nieruchoma
             jak tarcza strzelecka. Może dlatego, że chciała, żeby ją na moście zastrzelono,
             niemiecki żołnierz nie strzelił, tylko zawołał policjanta. Policja sprowadziła
             Irenę na dół, wszystko skończyło się dobrze. Ale mogło być inaczej, to mógł
             być początek nowej rzezi w getcie.
                Goldberg kiwał głową z dezaprobatą, był bardzo zaniepokojony.


                                                                                   167
   162   163   164   165   166   167   168   169   170   171   172