Page 164 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 164

Jedyna szansa to Lewinowie. Paula pracowała nadal w kantynie, dostawała na
           pewno tyle jedzenia, że swojej racji nie musiała zjadać w domu. Lecz Irena była
           już od dawna winna Lewinom tyle chleba, kartofli, cukru… Helena nie uganiała
           się wprawdzie za nią i nie upominała się o zwrot pożyczki, ale więcej pożyczać
           nie chciała. Jedyne, co Irena mogła zrobić, to zwrócić się do Jakuba albo jego
           córki i poprosić o coś dla Rozy. Jakub i Paula nie wiedzieli prawdopodobnie,
           ile już jest winna. Lecz czy zastanie ich samych? Lewinowa była zwykle o tej
           porze w domu, nie byłoby dobrze, gdyby usłyszała, że Irena opowiada o Rozie,
           bo tak zawsze zaczynała rozmowę, kiedy przychodziła z prośbą o pożyczkę.
             Głęboko wzdychając, skręciła w Marysińską. Zatopiona w myślach omal
           nie zderzyła się w bramie z Paulą. Nadarzyła się więc dobra okazja, prawdziwy
           dar niebios. Schwyciła niecierpliwie sąsiadkę za ramię.
             – Panna Paula?
             Dziewczyna odwróciła się zdziwiona.
             – Ach tak, dobry wieczór, pani Razer.
             – Czy pani… czy pani wie, że Roza jest chora?
             – Tak, słyszałam o tym. Jak się czuje?
             – Dużo gorzej, jest bardzo źle. Nie wiem, co robić. Leżała cały dzień
           w łóżku bez jedzenia, nie mamy w domu ani śladu cukru, przydałby się jej
           dla wzmocnienia. Tak sobie myślę… czy dałoby się pożyczyć trochę od was,
           no choćby pół filiżanki, oddam, jak tylko dostanę nowy przydział.
             Z niepokojem zauważyła, że Paula spoglądała wprawdzie na nią, ale tak,
           jakby jej nie widziała. Czy dziewczyna wiedziała o jej długach? Dlaczego
           nie odpowiada? Irena, chcąc nawiązać jakiś bliższy kontakt, znów chwyciła
           Paulę za ramię.
             – Do piątku, w piątek ma być nowy przydział.
             – Bardzo mi przykro, pani Razer, ale nie możemy…
             – Ale ja tak panią proszę, chodzi o chore dziecko. Gdyby pani wiedziała,
           jak Roza wygląda, jaka jest blada i wychudzona.
             – Niestety, pani Razer, nie możemy.
             Irena wpadła w rozpacz, stanęła przed Paulą, podniosła ręce w takim
           geście, jakby chciała ją zatrzymać siłą.
             – Proszę mnie wysłuchać – powiedziała gwałtownie. – Nie może pani
           być taka bezlitosna. Czy to dla pani nic nie znaczy, że w naszym domu małe
           dziecko umiera z głodu? Pani jest najedzona, może pani jeść, ile pani zechce
           w tej kantynie. To, co pani tam je, to należy do nas wszystkich, powinna mi
    164    pani pomóc. To tylko pożyczka…
   159   160   161   162   163   164   165   166   167   168   169