Page 159 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 159
wróżyło nic dobrego, a zachmurzone oblicza Abrama i Izaka zapowiadały
burzę. Majer, biedny Majer nie mógł jej przyjść z pomocą. Jego zapadła twarz
jeszcze bardziej pobladła, chłopak usiadł na łóżku i nic nie mówiąc, bezradnie
spoglądał na braci. Gołda wiedziała, cały czas wiedziała, że to będzie walka
między nią a Lejbem. Do ostatniego momentu miała nadzieję, że do walki
nie dojdzie, że brat pogodzi się z sytuacją.
Odwróciła się zdecydowanym ruchem do niego, zacisnęła ręce, poczuła,
że jej dłonie pokryły się potem.
– Szalom alejchem, Lejb. Zapomniałeś się dziś przywitać.
– Co tam leży na patelni, Gołda? Mięso?
– Tak.
– Konina… Nie wymieniłaś na nic innego. Ty chyba zwariowałaś!
Serce biło jej gwałtownie, próbowała powstrzymać gniew, który czuła
w obliczu uporu braci i ich niewrażliwości. Czysty obrus na stole, świeczniki,
ciepły pokój – to wszystko nie odgrywało dla nich roli.
– Nie, nie zwariowałam! – Zmusiła się, by mówić normalnym tonem,
zacisnęła tylko mocniej pięści. – Wiele razy o tym mówiłam, musimy jeść
mięso. Wiecie dlaczego. Wszyscy w getcie to robią, ludzie bardziej święci niż
wy, bo wy myślicie, że jesteście święci, czyż nie? A nie jesteście! Z głupim upo-
rem skazujecie się na zagładę. Rabin Ginsburg już dawno temu powiedział…
– To nas nic nie obchodzi, Gołda, co rabin Ginsburg powiedział, ile razy
mam to powtarzać? – Lejb stał naprzeciwko niej, wzburzony, rozgoryczony.
– Nieszczęsna kobieto, wiesz, co narobiłaś? Zanieczyściłaś naczynia, kuchnię,
cały dom. Ale tego ci nie starcza. Chcesz, żebyśmy to zjedli. Pytam jeszcze
raz: czyś ty odeszła od zmysłów?
Gołda przełknęła ślinę i zwróciła się do Majera, który nadal siedział na
łóżku z głową wtuloną w ramiona.
– Czy możesz wyjść, Majer? Chcę porozmawiać z twoimi braćmi.
– On może tu zostać, to jego też dotyczy!
– Właśnie. To jego dotyczy. Dlatego ma wyjść. Majer, możesz to zrobić?
Proszę cię…
Majer podniósł się powoli, popatrzył niepewnie na braci. Poruszył ustami,
jakby chciał coś powiedzieć, lecz tylko spuścił wzrok i wyszedł. Gdy drzwi
zamknęły się za nim, Gołda odwróciła się w stronę braci, patrzyła na nich
z uwagą.
– Patrzycie niekiedy na Majera – rzekła cichym głosem. – Może jednak
coś widzicie, kiedy oderwiecie wzrok od waszych świętych ksiąg. Majer jest 159