Page 154 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 154
– Słyszeliście? Wzięli Tobruk i Sollum.
– Są już w Bengazi!
– Bengazi? Gdzie leży Bengazi?
– W Afryce. Nie wiesz o tym? To tam szwaby dostają w skórę.
– A Stalingrad?
– Trzyma się!
Ostrożny optymizm przerodził się nagle w ciche, dobrze skrywane, lecz
radosne uniesienie. Oczy pojaśniały, głowy podniosły się, nawet karabiny
skierowane na getto zaczęły się wydawać mniej groźne, a wczesne nadejście
zimy i brak jedzenia mniej dokuczliwe.
– Dzieją się wielkie rzeczy – objawiał sąsiadom Jakub. – Rosjanie ruszyli
do ataku, Niemcy cofają się prawie na całym froncie. Stracili wielu jeńców
i mnóstwo sprzętu. Front idzie w naszą stronę! Musimy się trzymać, wojna
nie potrwa już długo.
– Daleko jeszcze do nas, dużo za daleko – komentował wydarzenia Goldberg
po kilku dniach. – Teraz zima jest po stronie Rosjan, ale co będzie potem?
Na wiosnę?
– Do wiosny to może będziemy już wolni – odpowiedział Jakub, patrząc na
swoje opuchnięte stopy. Ukrył je szybko, gdy Helena podeszła do niego z kawą.
– Mam w każdym razie nadzieję – dodał. – Rosyjska ofensywa posuwa
się. Tylko pomyśleć, niemiecka armia pod Stalingradem zniszczona, wiele
miast wyzwolonych. Niedługo może nasza kolej.
Paula, która siedziała cicho przy oknie i przysłuchiwała się rozmowie, za-
uważyła, jak opuchnięte były stopy ojca, widziała też, że próbował to ukryć.
Przeraziła się. Spuchnięte nogi to był zły znak. To znak głodu. Opuchlizna nie
posunęła się jeszcze za daleko, ale ostrzeżenie było wyraźne. Podeszła szybko
do ojca, stanęła za nim, objęła go ramionami za szyję i przytuliła twarz do
jego policzka.
– Niedługo nasza kolej – powtórzyła za ojcem. – Naprawdę tak myślisz?
– Jej głos załamał się, musiała przełknąć ślinę. – Naprawdę? Wolność, pokój,
jedzenie? Czy my nie śnimy?