Page 144 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 144

Rozdział piętnasty













                                           1

           Gołda Stern leżała i wsłuchiwała się w oddech matki i braci. Nareszcie wszy-
           scy usnęli… Od czasu do czasu z łóżka matki dochodziły jęki i szloch – Sara
           Rubinsztajn płakała przez sen. Wzdychanie i jęki dobiegały także od braci.
           Lejb przewracał się z boku na bok, mówił coś niezrozumiałego. Abram kręcił
           się niespokojnie na swoim materacu. Tylko Majer, który leżał najbliżej drzwi,
           spał spokojnie jak zawsze.
             Gołda nie próbowała nawet zasnąć, wiedziała, że to niemożliwe. Nie mogła
           się uspokoić, przed jej oczami przewijały się straszne sceny, które rozgrywały
           się w ich domu od chwili, gdy Lejb przyszedł z wiadomością, że wywieziono
           Nisana. Przez dwa dni nie jedli i nie pili, matka w rozpaczy podrapała sobie
           twarz do krwi. Bracia płakali i modlili się. Biegali po różnych urzędach,
           próbując dowiedzieć się, co się stało z chorym chłopcem. Niczego się nie
           dowiedzieli i Gołda zrozumiała, że nigdy już Nisana nie zobaczą.
             – Niesprawiedliwa jest twoja kara, Panie – szeptała sama do siebie, pod-
           czas gdy godziny uciekały, a sen nie przychodził. – Jesteś wszechwiedzący.
           Tak mówią moi bracia, ci, którzy jeszcze żyją. Tak mówili moi bracia, którzy
           umarli. Czy to zbyt śmiałe z naszej strony, ze strony prostych, nieuczonych
           ludzi, spytać Cię: dlaczego? Nigdy nie odpowiadasz na nasze pytania, a Twoi
           służebnicy powołują się zawsze na słowo pisane. Więc kiedy cię teraz pytam,
           dlaczego pozwoliłeś, by mój mąż i moje dzieci odeszły i zostawili mnie samą,
           dlaczego pozwoliłeś, by Józef, Szmul i Jehudi umarli, a Nisan został wywie-
           ziony? Pewnie mi nie odpowiesz, grzesznej kobiecie. Chcę Ci powiedzieć,
           Panie, że byliśmy dużą rodziną. Miałam ośmiu braci, teraz zostało czterech.
           Ale to zbyt śmiałe, pytać: dlaczego? Nieprawda, Panie? Dla Ciebie nie istnieje
           „dlaczego”… A jak pytam Cię niekiedy: dlaczego nie wolno mi jeść koniny,
    144    która niekiedy tu się pojawia, choć głoduję i z głodu chce mi się krzyczeć, też
   139   140   141   142   143   144   145   146   147   148   149