Page 149 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 149

– Sarę już zabrali. Inni może czują się bezpieczni, są młodzi i zdrowi. Ale
             Goldberg jest młodszy ode mnie i się ukrywa, my też musimy. Ale Paula, za
             domami zaczyna się puste pole. Nie przejdziemy, zobaczą nas, tam nic nie
             chroni.
                Paula dłuższą chwilę nic nie mówiła. Przekradać się polami jest niebez-
             pieczne, to wiedziała, ale to może ich jedyna szansa.
                – Jest ciemna noc – powiedziała, ociągając się. – Weźmiemy ciemne ubrania,
             po polu będziemy się czołgać. Myślę, że nie ma strażników po tamtej stronie,
             są na ulicy. Może nikogo nie spotkamy, musimy liczyć na szczęście.
                – No tak, bez szczęścia…
                Spakowali jedzenie, niewiele tego było. W wiadrze mieli trochę wody.
             Helena przelała ją ostrożnie do butelki. O wodę było teraz trudno, nikt nie
             odważał się po nią chodzić, bo przebywanie na ulicy narażało na wielkie
             niebezpieczeństwo. Jakub upierał się, że pójdzie i przyniesie, nocą przecież
             Niemcy po ulicach nie chodzili, lecz obie kobiety stanęły przy drzwiach
             i stanowczo mu tego zabroniły.
                – Damy sobie radę – powiedziała Helena. – Przez dwa, trzy dni nie umrze-
             my z pragnienia, mamy zapas.
                Włożyła butelkę do plecaka Pauli, gdzie umieścili także jedzenie. Iść mieli
             boso, trzymając drewniaki w rękach.
                Jakub spojrzał na zegarek. Brakowało zaledwie trzech godzin do świtu.
             Czas ruszyć w drogę…


                                              4


                Budy nadal jeździły po ulicach…
                Irena Razer leżała obok nieprzytomnej Rozy w dobrze zakamuflowanej
             piwnicy. Dziewczynka straciła przytomność, gdy Irena celowo ją uderzyła,
             żeby uciszyć córeczkę, która zaczęła ze strachu głośno płakać, kiedy jakaś
             kobieta upadła z krzykiem tuż obok ich kryjówki.
                Dochodziły ją odgłosy samochodów, strzałów i ludzkich jęków. Przez małą
             szparę w ścianie widziała przejeżdżające ciężarówki. Widziała, jak zaganiano
             do nich dzieci i starych ludzi, jak matki biegły za samochodami z wykrzywio-
             nymi twarzami i wyciągniętymi rękami, jak powalano je na bruk kolbami.
             Codziennie oglądała te sceny, leżąc w ciemnej piwnicy, przyciskając małą
             Rozę do siebie i słuchając rzężenia umierającej kobiety tuż nad swoją głową.  149
   144   145   146   147   148   149   150   151   152   153   154