Page 14 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 14

Jakub wziął siennik, dziewczyna szmaty. Śmiejąc się, zeszli na dół. Wiele
           razy wędrowali schodami, do góry i na dół, rozgrzali się, zanim wszystko
           wnieśli.
             Kiedy szli z ostatnimi już pakunkami, otworzyły się sąsiednie drzwi i wy-
           chyliła się z nich głowa młodego, jasnowłosego mężczyzny.
             – O, nowi lokatorzy. Ostatni w tym domu.
             – Tak, wiemy o tym – odpowiedział Jakub.
             – No to dobry wieczór – rzekł młody człowiek, wychodząc jednocześnie
           na korytarz. – Nazywam się Zajdel, Henryk Zajdel.
             Jakub przedstawił najpierw siebie, potem Paulę.
             – Jak tu jest z wodą? – spytał. – Ta z pompy na podwórku, można ją pić?
             – Nie, pić nie można, jest żółta i brudna. Nadaje się najwyżej do zmywania
           i prania.
             – Szkoda. A skąd wziąć wodę do picia? I do gotowania?
             – To kawałek stąd – odpowiedział Zajdel jakby z wahaniem. – Za rogiem,
           na prawo. Tam strasznie ślisko i po ciemnicy trudno. Ale może… No, proszę
           poczekać chwilkę!
             Henryk cofnął się, a Jakub z radością zauważył, że w środku paliło się
           elektryczne światło. Pewnie i u nas są przewody – pomyślał.
             – Klara, przyjdź tu do nas na chwileczkę – zawołał Henryk.
             Młoda, niewielkiego wzrostu kobieta pokazała się w drzwiach i na powi-
           tanie skłoniła w milczeniu głowę.
             – To moja żona Klara. – Zajdel przedstawił kobietę i poklepał ją po ramie-
           niu, przyjaźnie, choć z pewną nonszalancją. – Słuchaj, Klara, mamy trochę
           wody w domu, prawda?
             – Mamy. Dzisiaj przyniosłam. Rozumiem, że państwo nie macie, możecie
           od nas wziąć, kiedy chcecie. Klara popatrzyła na Paulę.
             – Dziękujemy. – Córka Jakuba instynktownie poczuła sympatię do małej
           Klary Zajdel. – Od dawna tu mieszkacie? – spytała z nieukrywaną ciekawością.
             – Och nie – odpowiedział Henryk – od trzech dni. Musieliśmy błyska-
           wicznie opuścić nasze mieszkanie na Piotrkowskiej. Tam zostały wszystkie
           meble. Nasze trzy pokoje z kuchnią to było eleganckie mieszkanie i całkiem
           nowoczesne. Woda w kranie, ubikacja. A tutaj… Sami widzicie, rudera. Wy-
           chodek na podwórku, a jak wygląda, lepiej nie mówić.
             Jakub uśmiechnął się lekko.
             – Można posprzątać, to chyba nie takie straszne.
     14      – Ja uważam, że straszne. W porównaniu z tym, jak żyliśmy przedtem,
   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18   19